Kryniczno 2011. Namiotowe miasteczko
Piaszczysta polna droga. Po obu jej stronach łany zbóż. Po kilku minutach dojeżdżamy do lasu i leśniczówki Agaty i Władka – gospodarzy, którzy od kilkunastu lat wraz z przyjaciółmi z lutyńskiej wspólnoty Ruchu organizują tu wakacje dla dzieciW pierwszych latach na kilkudniowy pobyt do Kryniczna przyjeżdżały dzieci z ubogich rodzin z parafii pw. św. Józefa w Lutyni. Grupa ta była niewielka. Z biegiem czasu jednak, kiedy o wakacjach w leśniczówce mówiło się coraz więcej, kiedy stawały się one niesamowitą atrakcją dla dzieci, gościem w leśniczówce mógł zostać każdy.
O wakacjach myśli się na długo przed ich rozpoczęciem. Trzeba przecież zorganizować namioty wojskowe, łóżka polowe, autokar, którym dojedzie się z dziećmi na basen i do podnóża Ślęży. Trzeba pomyśleć o posiłkach, zabawach dla dzieci, a przede wszystkim o tym, by przez te kilka dni poczuły, że są kochane przez Jezusa.
O tym, jaką wielką troską i miłością obdarza się tutaj najmłodszych, można przekonać się już po kilku chwilach spędzonych w leśniczówce – w organizację wakacji zaangażowane są całe rodziny. Marek i Beata mają swój namiot w ogrodzie przy leśniczówce. Są w Krynicznie ze swoimi dziećmi. Organizują czas wolny, czuwają nad bezpieczeństwem podopiecznych, przywołują do ważnych w ciągu dnia momentów. Agnieszka, siostra Marka, tegoroczne wakacje spędziła na przygotowywaniu posiłków. Dla tak dużej grupy praca w kuchni, pod czułym okiem szefowej Agaty, trwa non stop. Bożenka i Piotr dbają o zapasy, zakupy, zaopatrzenie kuchni. Co roku przywożą też do Kryniczna Krysię, która od kilkudziesięciu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Dla niej to również wyjątkowy czas, czas jej wakacji. Grażynka w tym roku opatrywała rany, podawała medykamenty. Wiesiu zorganizował zupełnie nowy i jakże potrzebny węzeł sanitarny. Takich dobrych cioć i wujków w Krynicznie nie brakuje. Kiedy trzeba, przytulą, dadzą całusa – dzięki nim dzieci czują się otoczone autentyczną troską. Niektóre z takimi gestami nie spotykały się od dawna…
W tym roku po raz kolejny przekonałam się, że poświęcenie, ofiarność, radość z organizowania wakacji dla najmłodszych nie może wypływać z innego źródła jak tylko z miłości do Chrystusa. Tylko Chrystus pozwala każdego roku na nowo podejmować wyzwanie przygotowywania tego wypoczynku, wchodzenia w niełatwą rzeczywistość proszenia o to, co niezbędne (łóżka, autokar), zastanawiania się, na jak długo wystarczy w tym roku funduszy. Tylko On pozwala w pełni cieszyć się z tego czasu, a tym samym poznawać siebie i zakorzeniać w najmłodszych poczucie jedności. Mimo trudności, które przecież są (nie najlepsza pogoda, kłopoty z urlopami, pieniędzmi), pobyt w Krynicznie to piękny i wyjątkowy czas. Podczas jednego z ognisk mój mąż powiedział: „Chciałbym tu spędzić wakacje ze swoimi dziećmi”. Ja również.
Karina, Wrocław