Radość bycia razem
W ciągu ostatnich lat część rodzin z naszej warszawskiej wspólnoty wyjeżdżała na ferie zimowe do różnych górskich miejscowościJakiś czas temu zaczęliśmy się jednak zastanawiać, dlaczego nie spędzać tych dni razem. Zachęceni przez Adriana wybraliśmy się więc wspólnie do Witowa, gdzie pod swój gościnny dach przyjęły nas – 11 rodzin z gromadką 24 dzieci – Siostry Córki Miłości Bożej. Oczywiście każdy miał swoje plany i oczekiwania co do pogody, miejsca wypoczynku, jazdy albo nauki jazdy na nartach... jednym słowem: do sposobu spędzenia tego czasu z rodziną. Wśród wszystkich pomysłów nie zabrakło jednak rzeczy najważniejszej – otwartości na innych i chęci bycia razem. Dzięki temu udało nam się ustalić stałe punkty dnia: wspólne posiłki z modlitwą prowadzoną przez poszczególne rodziny, poobiednie i wieczorne spotkania w świetlicy, podczas których graliśmy z dziećmi w gry planszowe, czy wreszcie spotkania dorosłych po godzinie 21, gdy dzieci kładły się spać.
W czasie tych ferii przekonałem się, że jeśli znajdą się osoby, które podejmują jakieś dzieła (to wielkie słowo, choć czasem chodzi o małe rzeczy), które mówią „ja”, tak jak uczy nas mówić ksiądz Giussani, to rodzi się coś pięknego i niemal naturalnie pojawia się chęć współtworzenia. Z każdym dniem coraz bardziej zarażaliśmy się entuzjazmem i pomysłami. Każdy chciał dać coś z siebie: zwyczajnie zaprosić na wieczorny poczęstunek, poprowadzić śpiewy, przygotować prezentację zdjęć, krótką czwartkową adorację, nauczyć innych nowej zabawy, pomyśleć o medalach i nagrodach dla dzieci, zająć się maluchami... Patrząc na to wszystko, przyszło mi na myśl, że właśnie takie małe dzieła składają się na dzieło Kogoś Innego, Kogoś, kto nas tworzy.Jak powiedziała pod koniec ferii siostra przełożona, rzadko już widzi się ludzi dorosłych, całe rodziny, które chcą przeżywać czas razem, i to z taką radością. Z Nim jest to jednak możliwe – teraz.
Piotr, Warszawa