Czyste oczekiwanie
Młody koncertujący pianista Federico Colli mówi o wielkim kompozytorze. „Brak i tęsknota są w nim tak silne, że świadczą o istnieniu odpowiedzi” (ze styczniowych „Tracce”)Schubert, żebrak. Przez dwa wieki określano go mianem wędrowca: samotnego piechura poszukującego domu („gnębionego wieczną i nieskończoną tęsknotą” – jak pisze do swojego brata); lub zagubionego i unieruchomionego na pustkowiu zimowej przyrody („cicho, zimno i lodowato” – jak mówi pieśń Auf dem Flusse – Nad rzeką). Podążyliśmy po jego nielicznych śladach: kompozytor bez stałego miejsca zamieszkania, gość u przyjaciół, nieśmiały, wyobcowany, mieszkaniec krainy cieni; twórca tak nieprzewidywalnych i swobodnych pasaży harmonicznych, że wydają się być zagubione w morzu mgieł, zdolny do melodii tak urzekających, przejmujących i czystych, jakby pochodziły z nieba, budowniczy kolistych struktur, niepewnych na skraju lasu, zawsze gotowych do podejmowania na powrót własnych ścieżek, w wiecznym powrocie.
U muzyce Franza Petera Schuberta wciąż powtarza się słowo: „Przyjdź”. Jak w przypadku niewidomego Bartymeusza: „Wielu krzyczało na niego, aby zamilkł, ale on krzyczał głośniej”. Inwokacja żebraka. To intuicja młodego pianisty z Brescii Federico Colli – zwycięzcy Konkursu Mozartowskiego w Salzburgu w 2011 roku i Leeds International Piano Competition w 2012 roku – który właśnie powrócił z trasy koncertowej po Niemczech i Stanach Zjednoczonych, gdzie zagrał między innymi Fantazję f-moll op. 103 D. 940 Schuberta w transkrypcji na fortepian solo Marii Grinberg. „Wędrowiec musi posiadać dwie rzeczy: powód do podróżowania i cel podróży. Jednak u Schuberta często nie widzę ani punktu dojścia, ani kierunku. Ten, kto wędruje, poruszony przez jakiś powód, ale bez celu, bez przyjaznego portu, bez miejsca przeznaczenia nazywany jest żebrakiem” – mówi.
Ksiądz Luigi Giussani, w komentarzu do Niedokończonej Schuberta mówi, że dzieło to przedstawia „krzyk człowieka, który jest, jakby go nie było, ponieważ nie jest spełniony i nie wie, w którą stronę iść”. A w komentarzu do Wanderer-Fantasie pisze: „Wanderer (Wędrowiec) to człowiek, który odchodzi, to nie piechur (piechur ma przed sobą cel), ale człowiek, który idzie zagubiony, włóczęga”. Czy podziela Pan takie odczytanie?
Topos Wędrowca, charakterystyczny dla całego Romantyzmu, którego Schubert przedstawia w ciągłym ruchu, opisuje go jako przesiąkniętego intymną niemocą, poruszonego niepohamowaną potrzebą i poszukaniem sensu. W cyklu pieśni Podróż zimowa, celem jest nieznane, nieznana biel, podróż w zaświaty – autor porusza się, aby coś znaleźć. W Fantazji op. 103 przeciwnie, typowe dla wędrowca napięcia znikają. W ciągłym przetwarzaniu tematu muzycznego, który powraca i znika, uderza raz i kolejny, wielokrotnie, w postaci oryginalnej albo przekształconej, ja nie widzę celu ani jakiejś mety; i nawet finał, który tak często w muzyce daje nam odpowiedź, nie jest polaną, która nas przyjmuje.
A zatem co Pan widzi w tej Fantazji?
Schubert napisał ją na początku 1828 roku. Był chory, wycieńczony. Zagrał ją w połowie roku, pod koniec roku zmarł. To jest coś w rodzaju testamentu, spuścizny. I jest zniecierpliwienie, w pieśni tego 31-letniego mężczyzny, który wiedział, że ma niezałatwione sprawy ze śmiercią i policzone dni na ziemi. W tej Fantazji Schubert był żebrakiem. Jaki miał powód, żeby żebrać? Prosić o wybaczenie, pojednać się; modlić się, przestać się łudzić; pragnąć gorąco, odpokutować. Wydaje mi się, że naprawdę go widzę: żebraka swojego własnego serca, serca rasy wydziedziczonych, którym nie wolno płakać, ale którzy są skazani na wieczny śmiech. A czym jest ta pieśń, w środku utworu, jedyna w tonacji durowej? Ten dźwięk pojawia się, gdy płaczesz gorzkimi łzami, a twój anioł stróż cię przytula, mówi ci, że nie jesteś sam, a żeby cię pocieszyć, opowiada ci jakąś historię, i ta historia sprawia, że się uśmiechasz, a wtedy patrzysz na niego, i z raną w sercu czujesz przez chwilę, że jesteś szczęśliwy. Otóż to! Jest to dźwięk, który prosi o miłosierdzie, który prosi, aby czuć się kochanym pomimo wszystko, który prosi, aby czuć się akceptowanym w swoich grzechach, który pyta, dlaczego cierpisz.
Wydaje mi się, że naprawdę go widzę: żebraka swojego własnego serca, serca rasy wydziedziczonych... A czym jest ta pieśń, w środku utworu, jedyna w tonacji durowej? Jest to dźwięk, który prosi o miłosierdzie, który prosi, aby czuć się kochanym pomimo wszystko, który prosi, aby czuć się akceptowanym w swoich grzechach, który pyta, dlaczego cierpisz.
Dlaczego w muzyce Schuberta jest tyle nieustannych powtórzeń i za każdym razem wydaje się, że zaczyna się od początku?
Każde jego powtórzenie potęguje moc, niosąc na swoich barkach ciężar przeszłości, ładunek życia i doświadczenia. Kiedy muzyka Schuberta zostaje wprawiona w ruch, manifestuje zawsze melancholijne rozczarowanie. A jednak nie rozpacza, nigdy się nie zatrzymuje, nigdy nie przestaje poszukiwać, zaczyna od nowa nawet z dna najciemniejszej otchłani. W Fantazji wchodzimy w wymiar „miłosiernego wysłuchania”: biedny człowiek wyciąga rękę. Schubert błaga o litość i współczucie, bez żadnej pewności, że odpowiedź nadejdzie; powtarza jednak, nalega, wznawia, próbuje ponownie, podnosi głos, kontynuuje uparcie. Zawierza się całkowicie bezinteresownej opatrzności. Ogałaca się, aby stać się czystą dyspozycyjnością, czystym oczekiwaniem. Jak mistyk, który oddaje się Tajemnicy: „Bądź wola Twoja”. Ale Schubert nie wie, kim jest to ty, nie potrafi powiedzieć: Ojcze. W nim brak, nostalgia, wezwanie są tak silne, że dają nam świadectwo o tym, że odpowiedź istnieje: nie mogę pragnąć tego, co nie istnieje. Schubert jest „napięciem ku”.
W nim brak, nostalgia, wezwanie są tak silne, że dają nam świadectwo o tym, że odpowiedź istnieje: nie mogę pragnąć tego, co nie istnieje. Schubert jest „napięciem ku”.
Co może oznaczać ta niestrudzona Schubertowska mieszanina radości i melancholii?
Nie użyłbym słowa radość, ponieważ może kojarzyć się z beztroską, cechą obcą muzyce Schuberta, która jest, przeciwnie, bardzo głęboka. Kiedy pojawia się błysk światła, wydaje się, że to dar Bożej łaski, która oferuje ci pocieszenie, a ty przyjmujesz je ze łzami w oczach. Schubert jest wiecznym marzycielem, jego muzyka jest niepokonaną nadzieją, nieustannym błogosławieństwem, prośbą o zbawienie.
Bóg jest pierwszym żebrakiem – szukającym serca człowieka. Czy Schubert wiedział o tym?
Nie wiemy, co wyobrażał sobie o Bogu. W każdym razie w jego kompozycjach zawsze widzę dialog z Absolutem: pytanie, modlitwę, apel, prośbę o miłość. Krzyk jest wszystkim, co żebrak posiada. I on krzyczy. Ale tutaj otwiera się niezbadany świat – są to refleksje, które literatura ignoruje. Relacja między kompozytorami a transcendencją jest zawsze otwartym polem badawczym.
#Ślady