Georges Bernanos. Sekret

Giorgio Vittadini odczytuje Pamiętnik wiejskiego proboszcza Georgesa Bernanosa („Ślady” nr 3/2021)
Giorgio Vittadini

Młody ksiądz zostaje wysłany, aby zostać proboszczem w małej francuskiej wiosce Ambricourt. O swojej działalności przepełnionej człowieczeństwem i wiarą, zdecydowanie kontrastującej z podłością wielu jego parafian, opowiada w swoim pamiętniku, prowadzonym aż do przedwczesnej śmierci. Fabuła powieści jest zatem prosta, niemal elementarna, ale tylko pozornie.

Otóż każdy, kto dziś sięga po książkę Georgesa Bernanosa, musi pozbyć się przynajmniej dwóch uprzedzeń. Po pierwsze, że jest to książka osadzona na wsi, która już nie istnieje, mało interesująca. Zagłębiając się w lekturze, zauważa się jednak, że kontekst, mutatis mutandis, jest bardzo podobny do dzisiejszego. We współmieszkańcach proboszcza przeważają złośliwość, znudzenie, a przede wszystkim niezmierne i zamaskowane osamotnienie, nie tylko w stosunku do Kościoła, ale i do istnienia. Czy jest jakaś różnica, jeśli spojrzymy na życie tak wielu z nas, współczesnych chrześcijan?

Ale oto drugie uprzedzenie: książka opowiada o życiu jako porażce. Z pozoru dominującego smutku wyłaniają się wciąż oznaki czegoś innego. Kiedy proboszcz idzie odwiedzić hrabinę i odkrywa wielkie niegodziwości pozornie szanowanej rodziny, wykrzykuje: „Nasze ukryte winy zatruwają powietrze, jakim oddychają inni” (s. 133). I podczas rozmowy dokonuje się cud: hrabianka zdradza, że ​​jej cynizm wypływa z wielkiej miłości do syna, który zmarł przedwcześnie. Wtedy po raz pierwszy akceptuje swoje przeznaczenie, umierając pogodzona z życiem.

W pamiętniku pojawia się człowiek, który w życiu codziennym „zgodził się raz na zawsze na przeraźliwą obecność pierwiastka Boskiego w każdej chwili swojego biednego życia” (por. s. 8). W chorobie nowotworowej, która doprowadzi go do śmierci, widać życie do ostatniej chwili będące misją, kiedy prosi o ostatnie rozgrzeszenie swojego byłego towarzysza z seminarium, gruźlika, który porzucił kapłaństwo. Nie jest to tylko zaparcie się samego siebie czy poświęcenie, jest to coś znacznie więcej, jak można wywnioskować z kazania wielkanocnego: „To nie moja wina, że ​​noszę strój karawaniarza. Ostatecznie papież ubiera się na biało, a kardynałowie na czerwono. Ja miałbym prawo spacerować ubrany jak królowa Saba, ponieważ przynoszę radość” (s. 19).

Tę samą dziwną radość, którą daje wiara nawet pośród cierpienia, znalazłem w notatce mojego dziadka 20 lat po jego śmierci: „W miłości do Jezusa i Maryi znalazłem siłę, by niemal radośnie przeżywać moje życie pełne zmagań, sprzeczności, cierpienia, a także piękna”. Sekret mojego dziadka i proboszcza z książki Bernanosa jest nadzieją dla każdego z nas.



Georges Bernanos
Pamiętnik wiejskiego proboszcza
Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1991, s. 239