Ludzie między mną a Bogiem
Wywiad - Javier PradesCzym jest „chrześcijańskie świadectwo”? I dlaczego dzisiaj jest tak pilnie potrzebne? Teolog, ksiądz JAVIER PRADES LÓPEZ, opowiada o odkryciach dokonanych podczas swoich studiów, by pomóc nam zrozumieć, co powoduje, że spotkanie może zmienić całe życie.
„To ludzie muszą mi powiedzieć, co takiego powiedział Bóg. Wolałbym usłyszeć to od samego Boga. Nie musieliby się już więcej trudzić, a ja byłbym wolny od jakiejkolwiek pokusy… Wciąż świadectwa ludzi… Zbyt wielu ludzi między mną a Bogiem”. Taką niechęć okazywał Jan Jakub Rousseau w obliczu wyzwania, jakim chrześcijaństwo jest dla każdego człowieka i które przemierzyło dwadzieścia wieków zachodniej myśli, aż wreszcie dotknęło przewrażliwionych nerwów współczesności.
Tam, gdzie wiedza i wiara są sobie przeciwstawiane, wierzy się tylko w to, czego nie widać i czego nie wiadomo. Współczesność odrzuciła wartość świadectwa w imię absolutnego rozumu oraz wolności niepodlegającej żadnemu autorytetowi: wiara nie jest poznaniem, jest posłuszeństwem, które nie przystoi człowiekowi. Tym bardziej, jeśli chodzi o świadectwo o chrześcijańskim fakcie: historycznym spotkaniu, osobistym i dobrowolnym, które rości sobie powszechne prawo do bycia rozumem i prawdą. „Gdy ktoś próbuje głosić wiarę ludziom, którzy dziś żyją i myślą” – pisał Joseph Ratzinger – być może będzie musiał skonfrontować się z „mocą niewiary w głębi własnej wiary” (J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Znak, Kraków 2006, s. 38).
A więc jak może ulżyć cierpieniu naszych społeczeństw komunikowanie chrześcijaństwa? I jak je komunikować? Zapytaliśmy o to teologa, księdza Javiera Pradesa Lópeza, rektora Uniwersytetu św. Damazego w Madrycie, autora książki Dar testimonio. La presencia de los cristianos en la sociedad plural[Dać świadectwo. Obecność chrześcijan w pluralistycznych społeczeństwach], wyd. BAC, 2015), która jest antropologicznym, filozoficznym i teologicznym poszukiwaniem oraz owocem wielu lat studiów nad chrześcijańskim doświadczeniem. Temat w żadnym razie nie jest błahy, wzbudza silną dyskusję o relacji między rozumem, prawdą i wolnością.
Dlaczego temat jest tak bardzo ważny dla Księdza?
Ponieważ towarzyszy mi pragnienie wciąż coraz lepszego zrozumienia pierwotnej natury i wyjątkowości chrześcijańskiej propozycji: poprzez wydarzenie w historii, spotkanie, komunikuje się znaczenie prawdy i zbawienia dla wszystkich ludzi. Tak naprawdę pragnę lepiej zrozumieć moje życie: pragnę zrozumieć, dlaczego spotkanie, do którego doszło, gdy miałem 17 lat, może ukierunkować całe życie, dać mu nowy horyzont do tego stopnia, że zmienia się ono w niewyobrażalny sposób. Nie za sprawą jakiejś analizy czy studiów, ale właśnie spotkania, które z czasem ukazuje niedającą się z niczym pomylić odpowiedniość z twoją ludzką kondycją, taką samą, jaką ma każdy człowiek. Taką odpowiedniość, że gdybym musiał urodzić się sto razy, sto razy pragnąłbym tego spotkania.
A dlaczego świadectwo jest ważne we współczesnym świecie?
Jeśli spojrzymy jako ludzie żyjący wraz z innymi w naszych współczesnych społeczeństwach – mówię to jako mieszkaniec Europy Zachodniej – dostrzegamy nierozwiązane napięcia. Jednym z zasadniczych jest napięcie między dążeniem do jedności, które znajduje odbicie na przykład w globalizacji, a obroną poszlak wspólnotowego życia, czym zajmuje się wielokulturowość. Są to zjawiska, które domagają się uważnego oglądu w celu podjęcia próby jakiejś interpretacji.
Czy może Ksiądz lepiej wyjaśnić, czym jest to napięcie?
Nie da się zanegować wymogu uniwersalności, jak to widać w dążeniu do tego, by wszyscy mieli zagwarantowaną równość, sprawiedliwość, rozwój ekonomiczny, możliwość komunikowania… Często występuje jednak ryzyko, że stanie się to bezosobowe, pozbawione innych wymiarów ludzkiego doświadczenia, takich jak na przykład poczucie przynależności, która pozwala chronić własną tożsamość: język, rodzinę czy też własną kulturę… To także jest konstytutywnym wymogiem. Problem polega więc na tym, by nie usuwać ani jednego, ani drugiego, poszukując częściowych rozwiązań. Wydaje mi się, że ciekawsza jest droga, która pozwala zrozumieć, w jaki sposób podstawowe ludzkie doświadczenie niesie w sobie obydwa wymogi: wartość pojedynczego człowieka, gdziekolwiek na świecie by się nie znajdował, bez żadnej dyskryminacji, a jednocześnie wartość wymiaru wspólnotowego, przynależności, który nie uśmierca jednostki, ale pozwala jej wzrastać. Ta analiza jest dynamiczna: nie jest to teoria, odkrywamy ją, żyjąc. W działaniu „ja” odkrywa swój wymóg uniwersalności i wymóg ugruntowania więzi, które naprawdę czynią je sobą.
Co ma z tym wspólnego chrześcijaństwo? Jaki może być jego wkład?
Doświadczenie podobne do chrześcijańskiego, jeśli jest wierne swojej naturze, ukazuje swoją ludzką odpowiedniość, ponieważ nie uśmierca żadnego z biegunów tego napięcia, co więcej: istnieje przynależność – do Chrystusa i do Kościoła – która czyni uniwersalnym ludzkie doświadczenie, a jednocześnie rozwija samoświadomość. Wiara pozwala nam doświadczać, że „ja” posiada nieskończoną wartość, gdy nie podlega żadnym schematom, które mogą je uśmiercić, a jednocześnie, że swoją pełnię osiąga w przynależności, aż po oddanie życia za innych. Przeżywanie chrześcijańskiego doświadczenia jest najlepszym wkładem w rozwój naszych społeczeństw.
Paradoksem współczesnego świata jest to, że dwie wielkie zdobycze współczesności – rozum i wolność – nie potrafią współegzystować.
Rozum bez żadnych interferencji, który by spełnić swoje zadanie, musi być absolutnie ascetyczny, neutralny, jest właśnie jednym ze standardów współczesności. I idzie krok w krok z długotrwałą walką o różne wolności i prawa jednostek, doprowadzoną do punktu, w którym można dokonać nieograniczonego niczym wyboru. Najnowszym znakiem rozpoznawczym wolności jest znak absolutnej wolności. Ale te dwa wymiary, rozum i wolność, nie potrafią się zjednoczyć. Dlatego zadanie polega na podjęciu próby ponownego odkrycia obrazu człowieka, w którym rozum nie byłby ab-solutny, odłączony od całej reszty, a wolność nie stawałaby się czystym pragnieniem hegemonii i potwierdzenia siebie: pełnia wolności pociąga za sobą otwarcie się, przyjęcie, objęcie. W tym sensie decydujący jest wkład świadka: komunikowanie zaoferowane wolności jako rozumna propozycja.
A więc rola świadectwa nie jest w pierwszej kolejności kwestią religijną… Jest formą poznania?
W pierwszej kolejności jest sposobem posługiwania się rozumem. Świadectwo jest decydującym sposobem komunikowania prawdy pośród ludzi. Międzyosobowe relacje opierają się na zaufaniu, które trzeba zacząć pojmować jako przymiot rozumu, a nie przeszkodę dla niego. Nie mogę wiedzieć, kim jest drugi, jeśli on dobrowolnie nie otworzy przede mną swojego serca w sferze moralnej i jeśli ja nie przyjmę go dobrowolnie w sferze moralnej. Dlatego ponowne odkrycie natury świadectwa samo w sobie jest wkładem na rzecz społecznej współegzystencji, sprawiedliwości przeżywanych w pokoju więzi. Jeśli nie chcemy przeciwstawiać sobie wyizolowanych jednostek, gdzie zwycięża najsilniejszy, opłaca się popierać społeczeństwo, w którym relacyjna wymiana zyska poznawczą i uczuciową godność. W drugiej kolejności świadectwo jest sposobem komunikowania, wybranym przez Boskość, by uobecniać się w historii. Dlatego zgłębienie chrześcijańskiego doświadczenia pomaga na nowo wyobrazić sobie relację między rozumem a wiarą, między wiarą a życiem, między prawdą a wolnością. Przemyśleć na nowo, czym jest człowiek.
Przede wszystkim dzisiaj, gdzie zazwyczaj neguje się dostęp człowieka do prawdy, a wręcz samą możliwość istnienia prawdy. Czego jeszcze się Ksiądz dowiedział o chrześcijańskim doświadczeniu?
Przede wszystkim jestem bardziej świadomy jego zdumiewającej nowości: Bóg wybrał metodę, która dowartościowuje relacyjną strukturę komunikowania prawdy między ludźmi, posługując się nią, by podarować nam niewyobrażalną rzeczywistość. Świadectwu Jezusa zawsze towarzyszą znaki i cuda – wraz z darem Ducha Świętego – właśnie po to, by uczynić możliwym i rozumnym komunikowanie rzeczywistości wykraczającej poza wszelkie ludzkie kategorie, także religijne, a wręcz kategorie izraelskiego narodu. To właśnie przydarzyło się także nam: spotkanie zmusiło nas do tego, by zmienić kierunek w życiu, aż po zmianę sposobu myślenia. W przeciwnym razie nie chodziłoby o Boga. Ale zawsze o komunikowanie, które apeluje do wolności o rozumne przylgnięcie.
W jaki sposób dokonuje się chrześcijańskie świadectwo? Jaka jest jego natura?
Przede wszystkim posiada przymiot właściwy objawieniu i jego przekazywaniu: wiara jest aktem dającym świadectwo, który w wolności przyjmuje prawdę dobrowolnie objawioną przez Ducha Bożego. Świadek staje się dla rozmówcy okazją do spotkania z żywym Chrystusem, z prawdą Boga, która stała się ciałem. I każda okoliczność jest okazją do tego spotkania. Świadectwo posiada sakramentalny fundament (chrzest św.); uprzedza je zawsze Boża inicjatywa (wezwanie, powołanie); a więc jest odpowiedzią; nie można go zredukować do „autobiografii” świadka, ponieważ zawsze odsyła do innej rzeczywistości, do Boga, wychodząc od historycznych faktów; wreszcie angażuje całą osobę: intelekt, uczucie i wolę, jako że jest jednocześnie aktem poznawczym, jak i aktem moralnym. I jest aktem składającym się z gestu i słowa: zdumiewającym wydarzaniem się wypowiedzianego słowa.
A więc nigdy nie jest czysto ludzkie.
Nie, jest skutecznym znakiem Boskości. Bycie świadkiem Chrystusa wyraża bycie w Chrystusie. Wszystkie wymiary chrześcijańskiego życia – liturgia, koinonia, diakonia i didaskalia – są zdolne do przekazywania tajemnicy Boga. Następnie są akty, które w tradycji Kościoła uchodzą w wyjątkowy sposób za „świadectwo”. Szczytem jest gest osoby w obliczu zagrożenia życia: martyrìa. Sposób wyznawania wiary aż po wyznanie: wolę raczej zginąć, niż odmówić ci prawdy.
Jan Paweł II powiedział o męczennikach: „Powód, dla którego ufamy ich słowu, jest zaś taki, że dostrzegamy w nich oczywiste świadectwo miłości, która nie potrzebuje długich wywodów, aby nas przekonać, gdyż mówi do każdego człowieka o tym, co on w głębi serca już uznaje za prawdę i czego od dawna poszukuje” (Fides et ratio, 32, cyt. za: w2.vatican.va).
Ojciec Święty mówi o tym, co ksiądz Giussani wyjaśnia przy pomocy metafory „iskry”: sposób komunikowania prawdy zostaje zawsze poprzedzony przez coś, co cię dotyka, co rozbudza twoją prostotę serca, ubóstwo ducha, które każe pragnąć tego, o czym daje świadectwo ktoś inny, aż wreszcie zmieniasz sposób pojmowania siebie.
W obliczu współczesnych wyzwań istnieje pokusa myślenia, że świadectwo przekazywane „z osoby na osobę” jest niewystarczające. Czy jest tak dlatego, że nie jest znana nośność poznawcza chrześcijańskiego spotkania?
Żadna forma społeczno-politycznej rewolucji nie może zastąpić nieprzezwyciężonego prymatu osoby, do której dociera się za sprawą spotkania z Chrystusem za pośrednictwem Kościoła. Koncepcja wiary jako świadectwa jest więc rozstrzygającym kryterium w ocenie sposobów udziału w życiu społecznym. Zarówno w działaniu pojedynczej osoby, jak i we wspólnotowych inicjatywach prawem tego komunikowania jest miłość: tylko ten, kto daje samego siebie, by potwierdzić drugiego, może się nawrócić przy okazji spotkania, które zmienia życie, może otworzyć przestrzeń, która wiąże drugiego z Bożą prawdą.
W jaki sposób nie oceniać skuteczności świadectwa na podstawie odpowiedzi?
Dla świadectwa ocena nie stanowi problemu. Zdumiewam się, gdy widzę, że ktoś inny jest zdumiony. Dostrzegam, że coś się w nim przebudziło, może nawet tam, gdzie wciąż pozostaje różnica przekonań, ale coś wprawiło już w ruch pojmowanie siebie. Problem nie polega na tym, „co będę z tego miał”, mówiąc potocznie, ale na podążaniu za tym, co się wydarza. Jeśli chodzi o chrześcijańskie świadectwo, jest ono przeciwieństwem miary.
Dlatego męczeństwo jest najwyższą formą świadectwa.
Męczennik daje wszystko, aż po oddanie samego siebie. Drugiemu. Nawet kiedy drugi go zabija. Świadectwo jest darmowe. I nawet kiedy nie dochodzi do rozlewu krwi, występuje nadmiar, „coś więcej”, co otwiera przestrzeń dla dialogu, co wzbudza pragnienie spotkania się, co porusza, co rozpoczyna proces. Komunikuje drugiemu treść wiary, nie rezygnując z niczego, i to zostanie przyjęte, kiedy wydarzy się w drugim ruch „ku”, zainteresowanie. Iskra wyzwala ubóstwo serca, które usposabia do przyjęcia dostrzeżonej nowości. Dlatego Paweł VI mówił, że nie będzie mistrzów, jeśli nie będzie świadków.
Kiedy wypowiadane słowo wydarza się, jest to Tajemnica także dla tego, kto je wypowiada…
Tak, kiedy się wydarza, zdumiewam się tak samo, jak ten drugi. I zadaję sobie pytanie: dlaczego? Co takiego zobaczył?
Można powiedzieć, że świadectwo pokrywa się z nawróceniem.
Jest „odnowieniem umysłu”, o którym czytamy w jednym z fragmentów Listu św. Pawła do Rzymian, gdzie odnajdujemy klucz do zinterpretowania świadectwa: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 1–2). Znakomicie wyjaśnia to zagadnienie Józef Zverina w swoim Liście do chrześcijan Zachodu. Przekonanie, że świadectwo jest po prostu „dobrym przykładem” jest redukcją, nie jedyną zresztą. Świadectwo jest ofiarą z siebie. Ofiarą z całego siebie: „Dajcie ciała swoje…”. To jest świadectwo: każdego dnia, w każdej chwili, wobec wszystkich albo kiedy jesteś sam w swoim biurze. Co znaczy dawać Bogu świadectwo? Przeżywać życie jako ofiarę. Życie rodzące się z chrztu św., przeżywane na świecie, przeżywane wobec wszystkich, aż po dar z siebie. „Kult”, o którym mówi święty Paweł, nie ogranicza się do kultu w świątyni, oddzielonego od życia. Chrześcijański kult jest eucharystyczny: poszerza sakramentalny gest do ofiary z życia. I, jak mówi święty Paweł, jest rozumny, przekonujący dla wszystkich. I w ten sposób wszystko otwiera się na nowo…