Potrzeba spojrzenia
Trudności w relacjach uczuciowych w ujęciu psychiatry Marioliny Ceriotti Migliarese: „Piękno rodziny polega na jej niedoskonałości. Nie bójmy się pytań i podajmy rację tego, czym żyjemy”. Z marcowych „Tracce”Piosenki konkurujące ze sobą w San Remo celebrowały miłość samą w sobie. Miłość, która zniechęca, która rozczarowuje, która doprowadza do szaleństwa, która męczy. Miłość, która rodzi: „Nie wiem, kto stworzył świat, ale wiem, że był to ktoś zakochany”, mówi piosenkarka Alfa w piosence, która nie została zaprezentowana na Ariston, ale jest bardzo popularna wśród młodych ludzi. Są to teksty, które obrazują entuzjazm i zamieszanie, ale także zwykłe rzeczy, które towarzyszą trudnemu tematowi, jakim jest uczuciowość. „Dzisiaj mamy tendencję do mylenia miłości z emocją zakochania. Ale same emocje, które są wielkim bogactwem, nie wystarczą, by miłość trwała. Muszą zostać przełożone na myśl, na wspólny projekt, w przeciwnym razie wszystko staje się kruche i ulotne. I tego dotykam w mojej codziennej pracy, w dialogu z młodymi ludźmi i z wieloma parami w każdym wieku”. Mówi Mariolina Ceriotti Migliarese, neuropsychiatra z trzydziestoletnim doświadczeniem. Matka sześciorga dzieci i babcia siedmiorga wnucząt, jest elegancką i spokojną kobietą, która wita nas w swoim jasnym gabinecie w Mediolanie, w dzielnicy Piola.
Pani doktor, proszę pomóc nam przygotować scenę. Wiele mówi się o emocjonalnym analfabetyzmie, pełno jest poradników na temat idealnego rodzica, ale problemy pozostają. Jak to się dzieje? Co widzi Pani w młodych ludziach i rodzicach, których Pani spotyka?
Najbardziej powtarzającym się problemem u dzisiejszych nastolatków jest duża kruchość afektywna, która przekłada się na coraz bardziej widoczne i niepokojące złe samopoczucie psychofizyczne. Lawinowo rośnie liczba przypadków samookaleczeń, zaburzeń odżywiania, zaburzeń snu czy trudności z koncentracją i nauką... Są to symptomy ogromnego cierpienia. Istnieje również wszechobecne rozpowszechnianie pornografii, które powoduje obiektywne, bardzo poważne szkody i które jest zjawiskiem wciąż zbyt niedocenianym: jest to straszna plaga, ponieważ seksualność, którą przedstawia nam pornografia, wywołuje stan podniecenia, a jednocześnie strachu u dzieci i młodzieży, które nie mają narzędzi do zrozumienia tego, co widzą. Jednocześnie powoduje zniekształcenie idei seksu u nastolatków i prowadzi u nich do oddzielenia seksualności od uczuciowości i zdolności do nawiązywania relacji. Nie wspominając już o tych, którzy, aby uciec od swoich lęków i obaw, stosują odurzanie się alkoholem lub narkotykami. Wszyscy młodzi ludzie, których spotykam, potrzebują jednak przede wszystkim być widziani, czuć że się na nich patrzy i ich słucha. Często rodzice, pogrążeni w lęku o własną samorealizację lub wręcz przeciwnie, martwiący się, że nie dorównują swoim dzieciom, mają trudności z prawdziwym spojrzeniem na swoje dzieci. Rodzina jest pięknym, niedoskonałym systemem; nie powinna nas przerażać myśl, że pociąga ona za sobą odpowiedzialność, ponieważ „odpowiedzialność” to dobre słowo, wiąże się z czasownikiem „odpowiadać”, który oznacza po prostu dostrzeżenie potrzeby i próbę odpowiedzi na nią.
Dziś mówienie o małżeństwie i rodzinie nie jest już czymś oczywistym. Wielu młodych ludzi decyduje się na konkubinat...
Dzieje się tak, ponieważ dzisiejszy świat prowadzi do postrzegania relacji jako zwykłej umowy emocjonalnej: ty i ja jesteśmy razem tak długo, jak się kochamy. Ale to nie wystarczy. Małżeństwo jest natomiast paktem afektywno-społecznym o ważnej wartości publicznej. Przymierze, które przekształca bycie „ty i ja” (tj. dwie osoby) w bycie rodziną. Jest to akt założycielski czegoś, co wykracza poza dwoje kochających się ludzi i co stopniowo zostanie wypełnione wieloma subiektywnymi, ale także obiektywnymi dobrami, takimi jak dzieci. Dziś „założenie rodziny” jest przerażające, ponieważ oznacza akceptację życia na zawsze z kimś, kto różni się od ciebie. Istnieją różnice, które są fundamentalne, nieusuwalne i które z pewnością spowodują walkę. Mówię tu o różnicach seksualnych między mężczyznami i kobietami, ale także o różnicach wynikających z rodzin pochodzenia. Różnice te wymagają rozwoju zdolności do wzajemnego zrozumienia. Jest to również piękne słowo: „zrozumienie” - oznacza ruch w kierunku drugiej osoby, polegający na słuchaniu i przyjmowaniu. Dotyczy to małżonków, ale także dzieci, które muszą czuć się kochane przez swoje matki i szanowane przez swoich ojców, aby dorastać w zdrowiu psychicznym.
Nie jest łatwo utrzymać taką równowagę w rodzinie.
Oczywiście, jest to trudne. Są jednak trzy rzeczy, które, jeśli się o nich pamięta, mogą pomóc: poszanowanie właściwej pozycji w rodzinie, poszanowanie osobistych granic i poszanowanie właściwego dystansu w relacjach. Para jest kręgosłupem, związkiem, w którym mężczyzna i kobieta są różni, ale równi pod względem wartości, jaką wnoszą. Różnice w matczynym i ojcowskim spojrzeniu są wyjątkowym zasobem dla dzieci. Potrzebują one spojrzenia matki, która kocha je nie dlatego, że są dobre, piękne i skuteczne, ale z powodu samego faktu, że się urodziły. I potrzebują ojca, który je szanuje (i który jest szanowany) i zachęca je do doskonalenia się, chodzenia, pokonywania trudności z pewnością siebie i odwagą. Potrzebują rodziców, którzy troszczą się o wolność swoich dzieci, aby one z kolei mogły stać się dorosłymi i wejść w świat. Nasze dzieci są pełne pytań i to nas przeraża, ponieważ nie zawsze jesteśmy w stanie udzielić odpowiedzi. Ale to nie jest takie ważne: ważne jest, aby traktować wszystkie pytania poważnie, pomagać im wyrażać swoje myśli, zachęcać do refleksji i kształtowania osobistego, autonomicznego osądu. Prawdziwa pomoc, jakiej rodzice mogą udzielić swoim dzieciom, polega na tym, by nie dostarczać im ideologicznych fundamentów, które prędzej czy później załamują się pod naporem świata, ale by towarzyszyć im w poszukiwaniu sensu. Dziecko, które buduje swoje myślenie na podstawie własnych pytań, z pomocą rodziców, znajdzie odpowiedzi, które są naprawdę jego własne. Nie wolno zapominać, że każde dziecko jest inne, wyjątkowe i niepowtarzalne, z własnymi potrzebami i pragnieniami. I musi być akceptowane, kochane za to, jakie jest, ale także cenione. Nawet w obliczu błędu. Szacunek nie opiera się na „jesteś najlepszy na świecie”, ale na „jestem szczęśliwy, ponieważ idziesz naprzód, ponieważ stawiasz kroki, ponieważ każdego dnia robisz trochę więcej”.
Nie jest to już tak oczywiste.
Oczywiście, ponieważ edukacja w zakresie afektywności to praca. Relacja wychowawcza polega na ciągłym „byciu i przekazywaniu”. Prawdziwy rozwój wynika z doświadczenia i refleksji nad nim. Zamiast tego czasami oddzielamy teorię od życia. Straciliśmy znaczenie rzeczy. Każda rzecz, która się wydarza, dobra lub zła, jeśli tego chcemy, może być okazją do przemyśleń, osądu, refleksji i rozwoju. Podam przykład: jeśli w rodzinie jest kłótnia, oprócz zastanowienia się nad tym, jak ją rozwiązać, warto spróbować głębiej zrozumieć powody, dla których się pokłóciliśmy. Istnieje wiele podręczników, które próbują odpowiedzieć na pytanie „jak to zrobić”, ale pomagają niewiele w refleksji nad przyczynami. I jeszcze jedno: nie lekceważmy naszej kreatywności.
Naszej kreatywności?
Tak. Możliwość urzeczywistnienia w rzeczywistości czegoś dobrego, co rodzi się w nas samych. I każdy może to zrobić: od tych, którzy dobrze gotują dla innych, po tych, którzy piszą powieści, od tych, którzy opiekują się słabymi, po tych, którzy wkładają całą swoją energię w to, aby kulejący związek działał. Umiejętność rozkwitania w świecie i dostrzeganie, że to, co robimy, generuje dobro na świecie, czyni człowieka szczęśliwym.
Widzi Pani tyle cierpienia, ale jest Pani pogodna. To widać. Co Pani pomaga być taką?
To dobre pytanie. Myślę o Pierwszym Liście św. Piotra, który mówi, aby zdać sprawę z nadziei, która jest w nas. Cóż, jako osoba wierząca mogę powiedzieć, że moja nadzieja opiera się na Kimś innym, kto kocha nas o wiele bardziej i o wiele lepiej niż my sami. Ta świadomość bycia kochanym i chcianym to już mała rewolucja. W naszych rodzinach mamy za zadanie przekazać tę wewnętrzną pewność naszym dzieciom, ufając, że dobro jest bardziej rozpowszechnione niż zło. Ludzie, którzy doświadczają dobrych rzeczy, są szczęśliwsi, nawet jeśli otaczający nas świat często prowadzi nas do życia w lęku o wyniki, a tym samym czyni nas smutnymi, pozbawionymi pewności siebie. Nie rodzi się więcej dzieci, nie stawia się bardziej na rodzinę, ponieważ nie ma zaufania do życia i jego sensu. Ale ci, którzy wręcz przeciwnie, żyją tym pozytywnym nastawieniem do życia, są postrzegani jako ciekawi ludzie. Ten, kto jest szczęśliwy, wzbudza pytania. Pytania są zawsze dobre.
CZYTAJ TAKŻE: Ukraina. „Powołani, by pozostać ludźmi”
Nawet trudne pytania od tych, którzy do Pani przychodzą?
Tak. Kiedy myślę o młodych ludziach lub parach, jedna po drugiej, dostrzegam w każdym to samo: pragnienie dobra i spełnienia. Po prostu czasami wymieniamy wielkie Dobro na małe, ulotne dobra, które tak naprawdę nie odpowiadają na nasze pragnienie. Z tego zamieszania często wynikają błędy. Być może również my, chrześcijanie, musimy odzyskać świadomość wielkiego bogactwa, którego możemy być nosicielami, aby stać się zdolnymi do „podawania racji”, nie tylko za pomocą naszej inteligencji, ale także naszego serca, wartości, które chcemy przekazywać.#Ślady