Borodjanka, Ukraina. Podczas przerw w dostawie prądu spowodowanych atakami na elektrownię. ©Emilio Morenatti/AP/La Presse

Miłość Tanji

Mówienie o pokoju, kiedy od prawie 300 dni bombardują twój dom, wydaje się absurdalne. To jest jasne, że pragniemy pokoju: jest to największe pragnienie, jakie mam. Opowiada Elena Mazzola - dyrektorka Emmaus w Charkowie (z grudniowych „Tracce”)
Elena Mazzola

Pokój dla nas to możliwość powrotu do domu, podjęcie tego, co zostało nam z dnia na dzień wydarte siłą, odnalezienie tego, co pozostaje z tego, czym było nasze życie.
My także byliśmy w Rzymie u papieża wraz z kilkoma przyjaciółmi ze wspólnoty ukraińskiej, obecnie przebywającymi we Włoszech jako uchodźcy. Było nas około 70 osób, a razem z nami byli również rosyjscy przyjaciele. Chcieliśmy przeżyć pielgrzymkę razem i razem słyszeliśmy, jak papież prosił nas o towarzyszenie mu w przepowiadaniu na rzecz pokoju. Ale znajdujemy się w stanie wojny, przeżywamy każdy dzień pośród wojny, nie tej, która „mamy nadzieję, że nie wybuchnie”, to znaczy że nie dotknie nas osobiście, ale tej, z powodu której mamy przyjaciół na froncie, przyjaciół, którzy zginęli, walcząc, przyjaciół znajdujących się od miesięcy pod gradem spadających bomb, podczas gdy my, którzy tu jesteśmy, czujemy się jak na wygnaniu i nie wiemy, czy i kiedy będziemy mogli wrócić do domu.
Bardzo trudno nam rozmawiać między sobą o pokoju, a jeszcze bardziej o przebaczeniu: to zbyt poważne słowa, których nie możemy tolerować, kiedy rozbrzmiewają bezcieleśnie. Między sobą rozmawiamy raczej o naszej potrzebie Chrystusa, Jego spojrzenia na nas, na nasz ból.

Może dlatego w Rzymie usłyszeliśmy głośno i wyraźnie treść prośby o „konkretną pomoc”, którą skierował do nas papież: „Chrystus, Pan pokoju!”. Drogą, którą podążamy, tą, którą możemy zmierzać, jest życie w relacji z Tym, który nas odnalazł i umieścił razem w sposób niewyobrażalny i potężny dzięki charyzmatowi księdza Giussaniego. To znaczy żyć Ruchem, Kościołem. Życie przepowiadaniem pokoju wraz z moim ukraińskimi przyjaciółmi jest dla mnie weryfikowaniem każdego dnia, że należymy do Chrystusa i że Chrystus jest wszystkim. Jak uczył nas ksiądz Giussani, mówiąc o przepowiadaniu na świecie: „Bycie profetami oznacza wykrzykiwanie wobec wszystkich (pro-femì), wykrzykiwanie wobec wszystkich, że Chrystus jest wszystkim. A głoszenie, że «Chrystus jest wszystkim», jest byciem profetą przyszłości. Dlatego jeśli Chrystus jest wszystkim, co stanie się z twoimi zdradami dzisiejszymi i wczorajszymi? Dlatego proroctwo ma tendencję zmieniać dzisiejsze życie, ażeby jutro nie wydarzyło się piekło, bezsens jutra”.

Dlatego rozumiem, że papież, prosząc nas o pomoc, łączy z przepowiadaniem na rzecz pokoju przepowiadanie, „które wskazuje na obecność Boga w ubogich”. Wyjaśnię to przy pomocy przykładu. Tanja jest jedną z moich dziewczyn z Emmaus, urodziła się z lekkim stopniem niepełnosprawności i dorastała w domu dziecka z powodu tragicznych wydarzeń rodzinnych: kiedy miała sześć lat, jej ojciec się powiesił, a rok później zmarła również jej mama, zamordowana przez swojego nowego towarzysza.

Można by mówić o Tanji, posługując się dokładnie słowami papieża: „Opuszczona, bezbronna, odsunięta na bok w konstrukcji społecznej”. Zabierając głos w dyskusji, w której twierdzono, że przebaczenie nie jest możliwe, i usprawiedliwiano nienawiść do wroga, to znaczy wobec wszystkich Rosjan, Tanja powiedziała: „A jednak ja w spotkaniu z Emmaus doświadczyłam tak wielkiej miłości, że udało mi się wybaczyć człowiekowi, który zabił moją mamę”. Nasza wspólnota podąża za doświadczeniem Tanji, ponieważ żyje ona obecnością Boga, który jest wśród nas. Wobec jej doświadczenia łatwo jest rozpoznać, że pokój jest obecnością Boga w życiu: tak głęboko w życiu, że jest w stanie wejść także w wojnę.

Mikołajów, Ukraina. W kolejce po wodę ©Emilio Morenatti/AP/La Presse

Pokładamy nadzieję w doświadczeniu miłości, którego doznała Tanja, opowiadamy wszystkim o takiej możliwości i wspominamy, każdy według cech swojej osobistej historii, że tak samo doświadczył miłości jak Tanja: mamy przyjaciół, którzy dali nam swoje domy za darmo, przyjaciół, którzy przynoszą nam jedzenie, innych, którzy pomagają nam znaleźć pracę; są przyjaciele i przyjaciele przyjaciół, nieznajomi, którzy podarowali nam czas, rzeczy, pieniądze i którym nie udało nam się podziękować, tak bardzo ta dobroczynność była „bezimienna” lub, lepiej, poprzez bardzo wiele imion mówiła wobec wszystkich tylko jedno imię: Chrystus. „Chrystus, Pan pokoju!”. Istnieje tak wielka miłość, tak realna i wszechogarniająca, że w pewnym momencie może nawet sprawić, że pragniesz przebaczyć temu, kto zniszczył twoje życie nieodwracalnie.

CZYTAJ TAKŻE Przepowiadanie pokoju

W tym sensie najbardziej pomogły mi w tym okresie słowa, które papież skierował do swoich współbraci jezuitów w Kazachstanie: „Nie zależy mi, żebyście bronili papieża, ale żeby lud czuł się pieszczony przez was, będących braćmi papieża”. I jeszcze: „Papież nie złości się, jeśli jest źle rozumiany – powiedział o sobie – ponieważ dobrze zna cierpienie, które się z tym wiąże”. To jest ta sama miłość, która stała się rzeczywista w życiu Tanji, kiedy została przygarnięta w Emmaus i która stała się bliska wielu z nas w tych miesiącach: jest to pieszczota, jest to „pomoc ludziom cierpiącym”, jest to cała ta miłość, dzięki której serce rozpoznaje, że to Bóg jest blisko nas, ponieważ, jak konkluduje Franciszek, „bliskość jest stylem Boga”. W ten sposób zdarza się też, że – kiedy obiektywnie nie ma pokoju – istnieje pokój w nas i między nami, ponieważ obecność Chrystusa jest silniejsza niż jakakolwiek śmierć.