Ks. Antonio Villa, ur. 1932, zmarł 14 września tego roku

El Villin

„Potrafił kochać miejsca, ludzi, historię, którą spotkał (...)”. W 1976 roku udał się jako wolontariusz do Friuli po trzęsieniu ziemi. I już nigdy stamtąd nie wyjechał. Portret ks. Antonio Villi (z październikowych „Tracce”)
Flavio Zeni

Dlaczego życie księdza Antonio Villi jest niezwykłe? Ponieważ, podążając śladami księdza Luigiego Giussaniego, żył wiarą chrześcijańską w sposób prosty i fascynujący. Przede wszystkim dla tysięcy młodych ludzi, którzy przewinęli się przez założone przez niego gimnazjum w Tarcento we Friuli, tuż po drugim trzęsieniu ziemi, które nawiedziło te ziemie we wrześniu 1976 roku.
Ksiądz Antonio urodził się 13 stycznia 1932 roku w Lomazzo w prowincji Como. Jego brat Mario opowiada, że nauczyli się wiary od swoich rodziców, Alfonsa i Giuseppiny, i od dziadków: „Byliśmy chłopską rodziną, mieszkaliśmy w domu naszych dziadków ze strony ojca, Antonia i Marii, którego okna wychodziły na podwórko współdzielone z innymi rodzinami. U podstaw naszego życia znajdowała się modlitwa, codzienna msza św., Różaniec każdego wieczoru. Oprócz tego, że w rodzinie, Antonio dojrzewał w swoim powołaniu przy księdzu prepozycie Ernesto Monecie. W ten sposób po ukończeniu liceum klasycznego w Como wstąpił do preseminarium w Seveso, a następnie do seminarium w Venegono. Pierwszą mszę św. odprawił w uroczystość śś. Piotra i Pawła 29 czerwca 1955 roku. Miał 23 lata”.
Opowieści księdza Antonio były fascynujące, autoironiczne, wciągające. Pamiętam wieczór w Udine, podczas którego opowiedział o kilku epizodach ze swojego życia i było to widowisko żywotności. Podobnie jak zachwycająca i powalająca jest opowieść o jego spotkaniu z księdzem Giussanim, do którego nie zapałał od razu sympatią. „Po raz pierwszy spotkałem go w wieku 22 lat, w 1954 roku – opowiadał – ponieważ prowadził wykład z teologii wschodniej. Co za nuda! Nie rozumiałem, dlaczego zawsze musiał nam opowiadać o swoich uczniach z Bercheta. Ponownie zobaczyłem go w 1963 roku na jednym z wykładów w Mediolanie. «Boże, znowu ten z Bercheta!» – taki był mój pierwszy komentarz, i usiadłem w ostatniej ławce. W pewnym momencie ksiądz Gius zaczął mówić o Kościele, nadstawiłem ucha i poszedłem usiąść w pierwszym rzędzie. On poraził mnie spojrzeniem, zmuszając do wyjaśnienia: «Po prostu chciałem lepiej zrozumieć». Po zakończonej lekcji przechrzcił mnie na ‘el Villin’. Po dwóch latach znów się na niego natknąłem, od razu mnie rozpoznał: «Hej, Villin, czemu nie przyjdziesz nas odwiedzić na ulicę Statuto?». Udałem się do siedziby GS (Młodzieży Szkolnej), przewijało się przez to miejsce mnóstwo młodych ludzi i zacząłem się przeciskać między nimi jak drzazga. Guido Clericetti, Adriano Rusconi, Paolo Mangini i inni młodzi wciągnęli mnie w to nowe życie: gest charytatywny, czasopisma, emeryci, domy wiejskie, taki jak ten w Gudo, który miał służyć jako depozyt obrazów Billa Congdona, a tymczasem stał się pierwszym domem Grupy Dorosłych (Memores Domini). Krótko mówiąc: po różnych perturbacjach zostałem skierowany do parafii San Babila”.

ks. Villa z księdzem Giussanim

W istocie w tamtych latach ksiądz Villa najpierw pełnił funkcję dyrektora Centrum sportowego Fenaroli, następnie domu studenckiego w Porta Ticinese, w końcu został koadiutorem parafii San Babila w centrum Mediolanu. Peppino Zola, który poznał go w latach 60., mówi: „Środowisko parafii San Babila było bardzo formalne i trochę zabetonowane, zupełne przeciwieństwo tego, jaki był ksiądz Antonio, ale przeżywał to z wielką wolnością i ironią, stając się punktem odniesienia dla różnych osób, od dzieci, przez studentów po dorosłych, aż po bezdomnych i prostytutki. Nie szukał ich, ale natykając się na nich, angażował się, pomagał im. Wszystkie miejsca, przez które przeszedł ksiądz Antonio, stawały się miejscami okazywania gościnności”.
Wieczorem 6 maja 1976 roku trzęsienie ziemi zrównało z ziemią całe miasteczka między prowincjami Udine i Pordenone. Tysiące zabitych, około trzech tysięcy rannych, ponad 60 tysięcy osób pozostało bez domu. Kilka dni po tragedii ksiądz Giussani zwołał assembleę w Mediolanie i powiedział, że we Friuli jest zapotrzebowanie na wolontariuszy i księdza. Młodzi obrócili się w stronę księdza Antonio wciśniętego w fotel. Ktoś w pierwszym rzędzie powiedział: „Dalej, Villa, pojedziesz z nami?”. A ksiądz Giussani: „Co ty na to?”. Ksiądz Antonio od razu zaoferował swoją dyspozycyjność. W ten sposób 19 maja znalazł się wraz z Giussanim w alfasudzie w drodze do Tarcento. Z tamtego dnia zapamiętał zalecenie, które Giussani skierował do niego i do innych młodych: „Powiedział nam: «Pozostańcie w służbie proboszczowi, nie sprawiając żadnych problemów, gdy tylko okaże się, że przeszkadzacie, wracajcie natychmiast»”.

Niektóre ujęcia z okresu po trzęsieniu ziemi

Mieli zostać tylko kilka tygodni, tymczasem minęło lato i we wrześniu rodzice około setki dzieci, którymi opiekowali się młodzi z Ruchu na obozach letnich, poprosili księdza Antonio, aby pozostał: „Jeśli dalej tu będziecie, nasze dzieci nadal będą szczęśliwe” – powiedzieli mu. Z tej prośby narodziła się szkoła społeczna im. bp. Kamila di Gaspero. „Rozpoczęliśmy, zbierając pierwsze zapisy na kartce papieru – wspominał ksiądz Villa, który nie wyjechał już z Tarcento. – Mieliśmy na uwadze Ryzyko wychowawcze księdza Giussaniego, wydawało nam się, że znajdowało się tam wszystko”. Najpierw namiot, potem prefabrykat, a wreszcie budynek z cegły. Dziś szkołę z około setką gimnazjalistów prowadzi spółka rodziców i nauczycieli. I nie ma żadnych opłat. Ze swoją ironią ksiądz Villa mówił: „Zawsze udawało nam się znaleźć pieniądze. To, co przynosimy, nie może mieć ceny. Szkoła to po prostu dorosły, który coś wie i komunikuje to innym. A my mieliśmy szczęście spotkać mistrza, od którego nauczyliśmy się wszystkiego”.



On też był mistrzem – kucharzem, nauczycielem, murarzem w zależności od potrzeb – poświęcając całe swoje życie wychowywaniu młodych w pewności co do miłosiernego Ojca. Nawet najbardziej zdezorientowani znajdowali u niego pozytywność pewnej drogi. Wychowawcza przygoda, która przeszła również poprzez Le storie bibliche di don Villa („Biblijne historie księdza Villi”), jego opowieści o postaciach biblijnych, nagrane jego głosem na kasetach audio i płytach CD, a następnie opublikowane pod tym samym tytułem w serii wydawnictwa San Gaetano.

CZYTAJ TAKŻE: ŻYCIE W BALONIE

Ksiądz Villa był znakiem dla wielu. „Cokolwiek się o nim mówi lub pisze, wydaje się nieco redukcyjne – mówi Marco Peronio, odpowiedzialny za CL we Friuli-Venezia Giulia. – Gdy o nim myślę, bardziej oczywiste staje się to, co ksiądz Giussani mówił o istocie człowieka: relacja z nieskończonością. Dla księdza Villi świadomość tego «narodziła się» w określonym momencie i tak w niego wniknęła, że nie pragnął niczego więcej, jak tylko komunikować to wszystkim, młodym i starym, bez wytchnienia. To czyniło go szczęśliwym człowiekiem, wiecznie zdumionym, że dobry Bóg posłużył się kimś takim jak on”. Wtóruje mu jego przyjaciel Marco Bertoli: „Był błyskotliwy, intuicyjny, genialny. Wytyczał ścieżkę empirycznej wiary. Potrafił kochać miejsca, ludzi, historię, z którą się spotykał, a która stała się jego historią. Potrafił sprawiać, że ludzie spotykali Jezusa”.