Wyjść na powierzchnię
Miejsce, w którym młodzież nie ma nic do ukrycia. A dorośli rozgrywają mecz przede wszystkim dla samych siebie. Wypowiedzi i fakty opowiadające o doświadczeniu „promienia” dla Młodzieży Szkolnej GS (z marcowych „Tracce”)„Za długo już czuliśmy, że wciąż zachowujemy się biernie. Chcieliśmy zostać wysłuchani, w rzeczywistości odkryliśmy, że bardzo pragniemy wsłuchiwać się w siebie nawzajem. Wrogiem naszej okupacji nie byli profesorowie, ale w bierność, z którą wielu z nich i wielu z nas już nie walczy. Musimy dalej myśleć, krzyczeć, działać i dialogować. Chcemy sobie o tym przypominać, żeby nigdy nie wrócić do tego, co było wcześniej”. Można się zdziwić, czytając ten fragment wyjęty z komunikatu wydanego na zakończenie okupacji jednej z mediolańskich szkół. Czego domagają się młodzi na wielu włoskich ulicach? Po zdalnym nauczaniu, kwarantannach, izolacji, które doprowadziły do wybuchu kruchości i ukrytych niepokojów, czego potrzebują, by nie żyć pasywnie?
„Tego, czego potrzebuję ja – mówi z pewnością siebie Francesca, nauczycielka w technikum ekonomicznym. – Bardziej niż słów, zasad czy organizacji potrzebuję radości, która rodzi się we mnie, kiedy ktoś poważnie i z szacunkiem traktuje moje pragnienie, tak abym ja też mogła je tak traktować. Tylko w ten sposób mogę wejść do klasy, nie ulegając wobec nieprzeniknionych twarzy moich uczniów. Niezależnie czy będzie to „piękny” czy na pierwszy rzut oka „krytyczny” fakt, zawsze jest zaproszeniem, aby zapytać siebie, co mówi mojemu pragnieniu, i pozwala mi dowiedzieć się czegoś o mnie i o młodych”. Potrzebują osób zaangażowanych w poszukiwanie głębszego sensu życia. I to jest pierwsze wrażenie z obserwacji doświadczenia Młodzieży Szkolnej. Dorośli nigdy nie spokojni, którzy w relacji z młodymi rozgrywają mecz w pierwszej kolejności interesujący ich samych. Coś, co zawsze jest w trakcie tworzenia, co się wydarza.
W zależności od dyspozycyjności młodzi i dorośli spotykają się w parafiach albo w szkołach na „promieniu” (nazwa cyklicznych spotkań Młodzieży Szkolnej GS – przyp. red.). „Są tacy, którzy przychodzą raz, a potem ponownie pokazują się po wielu miesiącach. Jedni masowo zapraszają kolegów z klasy, inni nie tracą ani jednego spotkania, ponieważ jak powiedziała pewna dziewczyna: «Z tymi przyjaciółmi moje życie dosłownie się zmieniło» – opowiada Bernardo, młody nauczyciel. – Zdumiewa mnie to, młodzi czują się wolni, by mówić to, co czują, dostrzegają, że nie mają nic do ukrycia, mogą wyjść na powierzchnię”. Początek tej przyjaźni może czasem przejść także przez dialog w barze lub dyskusję klasową. Próbowaliśmy dostrzec w niektórych epizodach tę możliwość, by nie żyć „biernie”.
Marta uczy w technikum i często zatrzymuje się w barze odwiedzanym przez uczniów ze szkoły, by porozmawiać z młodymi. Z tych pogawędek, w tym, co ona nazywa już teraz swoim „biurem”, wyszło zaproszenie na „promień”, ponieważ „chciałabym zapoznać was z moimi przyjaciółmi”. Tak stało się też z Lucą (imiona młodych są fikcyjne – przyp. red.), ale po pierwszym razie już więcej nie przyszedł, zamiast tego regularnie pytał ją o teksty, nad którymi pracują młodzi z GS. Pewnego dnia przy kawie pyta go: „Jak się masz? – Nie wiem, proszę pani! Nic mi nie wystarcza”. Ostatnio Luca porzucił styl buntownika: uczy się, pracuje, ma dziewczynę, wszystko wydaje się układać pomyślnie. „Proszę pani, myślałem, że rozwiązanie, by być szczęśliwym, polega na ciągłym poprawianiu się. Ale tak nie jest, krótko mówiąc, moje szczęście trwa maksymalnie 15 minut. I mi nie wystarcza. – Luca, jakże potężna jest twoja zdolność pragnienia, do tego stopnia, że chce przebić te 15 minut!”. Chłopak się uśmiecha: „Jak zawsze jest pani «chirurgicznie» precyzyjna, opisując mnie”. Marta myśli o tych wszystkich chwilach, w których była ogarniana takim spojrzeniem, ze względu na pragnienie, które miała w sobie. I dodaje: „Słuchaj, wczoraj było wideo-spotkanie dla maturzystów. Prześlę ci link”. Wieczorem chłopak pisze do niej: „Oglądnąłem całe. Zamurowało mnie, gdy była mowa o poszukiwaniu szczęścia. To znaczy, że trzeba podążać za swoim pragnieniem. I że jest potrzebna praca. Proszę pani, to jest dojrzałość”.
Godzina 8:00. W drzwiach wejściowych chłopak zatrzymuje Francescę, mówiąc grzecznie: „Przepraszam, proszę pani, ale wy nie wchodzicie”. Nie jest jej uczniem, ale znają go wszyscy – jest jednym z liderów Kolektywu uczniowskiego, który zorganizował okupację liceum klasycznego, gdzie uczy. Bystry chłopak, zawsze uprzejmy. „Ale jak to? – oponuje. – Byliśmy razem jeszcze kilka dni temu, a teraz wykluczacie nas z waszego życia? Przepuściliście sekretarkę, to jest dyskryminacja. Mówicie, że walczycie o sprawiedliwość, a potem sami zachowujecie się niesprawiedliwie”. Kilka sekund zakłopotania, a potem chłopak odpowiada po cichu: „No dobrze, ale wejdziecie później”. Kilka lekcji dla tych, którzy nie przyłączyli się do okupacji, i poranek dla Franceski zakończył się. Na schodach podchodzi do niej pikietujący chłopak. „Przepraszam za dzisiejszy poranek. To nie było to, czego chcieliśmy. – Chciałabym porozmawiać z tobą o tym jeszcze raz. Czy zjemy kanapki? – Przepraszam, nie dam rady, jest tyle rzeczy do zrobienia... Ale jeśli pani chce, może być jakaś przekąska. – W porządku”. Tego popołudnia Francesca śledzi spotkanie wideo dla maturzystów z Młodzieży Szkolnej, poświęcone tekstowi księdza Carróna Głos ideału. Kiedy go słucha, Francesca zastanawia się nad poranną rozmową. Dla czego warto poświęcić swoje życie, czy dla mnie i dla niego? Kiedy znów się spotykają, mówi mu: „Chcę podarować ci tę książkę, napisał ją mój przyjaciel ksiądz, i wiesz, dla mnie w tych latach niektóre przyjaźnie stały się naprawdę ważne. Myśląc o tobie, jak dajesz z siebie wszystko, przyszły mi do głowy niektóre fragmenty. Czy mogę przeczytać ci tylko kilka linijek, o walce, o wyborze? – Jasne, jestem ciekawy”. Rozmawiają o okupacji, o szkole, o maturze. Kiedy się żegnają, chłopak mówi jej: „Chciałbym w jakiś sposób odwzajemnić prezent, który mi pani zrobiła. – Nie rób sobie kłopotu, po prostu chcę, żebyś był szczęśliwy. Zresztą kiedy chcesz, możemy znów się spotkać, bez żadnych zobowiązań”. Opowiadając o tym, co się stało, Francesca mówi: „Zdumiewam się sama sobą. Tę wolność postawy widziałam i nauczyłam się jej w GS podczas «promieni». Tajemnica schwytała mnie w tym towarzystwie. W tych latach czułam się tak doceniona, tak kochana, że odważam się robić rzeczy dla mnie niewyobrażalne”.
W środę po południu, w pomieszczeniach parafii, grupa młodych z różnych szkół spotyka się na „promieniu”. Pytanie, będące punktem wyjścia, brzmi: „Jak może człowiek, który przyszedł po Chrystusie, zweryfikować wiarygodność chrześcijaństwa?”. Cisza. Mija dobrych pięć minut, aż wreszcie ksiądz Andrea mówi: „Ok, moi drodzy, dzisiaj idzie tak. To nic złego. Przekażemy ogłoszenia, a potem…”. Stefano przerywa mu: „Myślę, że wiarygodność chrześcijaństwa opiera się na tekście, w który się wierzy”. Oczy wszystkich kierują się na Stefano, który praktycznie nie zna nikogo. I tylko nauczycielka, która go zaprosiła, wie, że to twierdzenie wynika z jego koptyjsko-chrześcijańskiej wiary. Ksiądz Andrea ponagla go: „A zatem jesteś tu ze względu na jakiś tekst? – Nie, uczę się różnych rzeczy. – Jak w szkole? – Tutaj uczy się na błędach. – A zatem to jest grupa wsparcia? – Tutaj jest zaufanie… – Jak z kolegami z klasy… – Nie, to jest coś innego”, a kiedy to mówi, wyraz jego twarzy się zmienia. Ten bliski dialog i twarz Stefano są lontem zapalającym młodych, którzy zaczynają zabierać głos. Coś się wydarza na ich oczach.
Kilka dni wcześniej między księdzem Andreą a dwiema uczennicami doszło do zupełnie innego dialogu, na temat niektórych kwestii, takich jak aborcja i eutanazja. Z napięciem na twarzy podekscytowane dziewczyny dyskusją, zajmując stanowisko przeciwne Kościołowi. Ksiądz Andrea z trudem rozpoznaje w nich pilne i powściągliwe uczennice, które zawsze widywał w pierwszym rzędzie. Tak mija pół godziny na pytaniach i odpowiedziach, które prowadzą donikąd. Wtedy niczym flesz przypomina mu się zdanie księdza Carróna: „Albo szczegół prowokuje nas do powrotu do istoty sprawy, albo utkniemy zaklinowani w samym szczególe”. Żadne tam argumentacje! Do jednej z dziewczyn mówi: „Ale czy rozwiązanie, które proponujesz, odpowiada twojemu głębokiemu pragnieniu bycia szczęśliwą?”. Cisza. „Muszę się nad tym zastanowić, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie”. I rysy twarzy rozluźniają się.#Ślady