Foto Shutterstock/Dave Primov

Boże Narodzenie – miłosierdzie Ojca

Proponujemy ponownie medytację księdza Luigiego Giussaniego, pochodzącą z książki Dalla liturgia vissuta. Una testimonianza, wydanej po raz pierwszy w 1973 roku
Luigi Giussani

Wraz z Bożym Narodzeniem na świat przyszła nowa rzeczywistość, nowa obecność. Pewność staje się obiektywna. Obecność Słowa nie jest tylko jakimś pozorem, który może zwieść.
Zwiastowanie tej nowości życia, tej obecności interesuje nas o tyle, o ile w całości dąży ona do tego, by porwać również każdego z nas. Perspektywą wcielenia jest nasza asymilacja z Jego boskością. Słowo stało się ciałem… by przyjąć nas w Siebie.
Zasadniczym wymiarem przeciwstawienia owej boskości w człowieku temu, co banalne i ulotne, jest utożsamienie nas z Nim, włączenie nas w Niego .
Po Bożym Narodzeniu nasza obecność jest nową obecnością.


Foto Shutterstock/Yousefsh

Podkreślamy zwłaszcza prymarny czynnik w całej tajemnicy Bożego Narodzenia. Jest pewien czynnik, który daje początek naszemu chrześcijańskiemu oddaniu i determinuje wszystko – jest nim Ojciec. W istocie to właśnie miłosierdzie, potęga Ojca rodzi Boże Narodzenie; Chrystus pośród nas jest przejawem Jego dobroci, Jego miłosiernej miłości. Ojciec jest motywem wszystkiego. Dlatego pierwszym autorytetem stojącym u początków naszego chrześcijańskiego życia – nie ma innego – jest jedynie wola Ojca.
Na tym polega religijność: na czynieniu „tego, co podoba się Ojcu”. Doprawdy można mieć pasję do Jezusa Chrystusa i nie być religijnym, jeśli brakuje poczucia tajemnicy. Uwielbienie Ojca jest natomiast gwarantem prawdy także w miłości do Chrystusa, ponieważ jest to tajemnica, której nie można sprowadzić do sentymentalizmu albo dialektyki, jest to tajemnica-Autorytet.
Spróbujmy teraz spojrzeć na te stwierdzenia w ich zastosowaniu metodologicznym, w zachowaniu.
Zadajmy sobie pytanie: jaką wartość, jakie znaczenie ma zdanie Chrystusa, który mówi: „Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba” (J 8, 29)? Jest to wskazanie sposobu działania, którego zasadniczym wymiarem jest posłuszeństwo. Otóż, pierwotny autorytet, autorytet będący źródłem wszystkiego, ukazuje się nam poprzez wydarzenie. Orędzie, wieść jest wydarzeniem. Jeśli zatem w wydarzeniu ujawnia się autorytatywne źródło, staje się ono – w konsekwencji – autorytetem w naszym życiu.
W Biblii misyjny dialog między Ojcem a Synem, z którego zrodziło się odkupienie świata, jest wyobrażony jako dialog posłuszeństwa: „Oto jestem, poślij Mnie. Wzywałeś Mnie, oto jestem, poślij Mnie”. Tajemnica wcielenia Bożego Narodzenia jest tajemnicą posłuszeństwa. W ten sposób śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są posłuszeństwem wobec ostatecznej potęgi Ojca. A tą ostateczną potęgą jest Chrystus – On jest posłuszny.
„Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5, 17).
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego”(J 5, 19). „Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał” (J 5, 30).
„Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” (J 6, 38).
„Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał” (J 7,16).
„Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał” (J 7, 29).
„Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8, 28).
„Głoszę to, co widziałem u mego Ojca” (J 8, 38).
Posłuszeństwo Ojcu nadające konsystencję temu nowemu podmiotowi, który będzie nauczał, umrze na krzyżu, powstanie z martwych i stworzy Kościół, jest posłuszeństwem planowi Ojca, który daje się pojąć tylko w konkretnych, historycznych, banalnych granicach, który składa się ze spotkań, wydarzeń, rzeczy.
Najważniejszym przywołaniem Tajemnicy Bożego Narodzenia jest istnienie posłuszeństwa na świecie. W ten sposób ludzkość zyskuje głęboki pokój, który płynie z ponownego odnalezienia swojej właściwej pozycji: pozycji stworzenia. „Pokój na ziemi ludziom czekającym na Jego przyjście”.
Nie można budować inaczej jak w czasie pokoju.
Pan, który przyszedł odbudować, przerobić człowieka, świat (człowiek, jeśli nie narodzi się ponownie, nie może ujrzeć Królestwa Bożego), przyszedł, przynosząc przede wszystkim pokój.
„Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna, Pan z Tobą”. To jest pokój, pewność co do Bożego planu wobec nas: w słowie, które Bóg nam powiedział i mówi, w Jego planie, w który jesteśmy włączeni.
Tą pewnością w Bogu, który nas powołuje, w Jego porządku, jest wiara.
„Mój sprawiedliwy żyje wiarą”.
Łaska Bożego Narodzenia jest łaską pokoju, który jest owocem wiary, pewności co do Jego słowa.
Na końcu Adwentu, oczekiwania (pewności, że nadejdzie) znajduje się inna pewność: pewność, że Bóg już przyszedł, że już w nas działa.
Pokój, poczucie, że własne życie opiera się na pewności, jest podtrzymywane z siłą, nie może pochodzić znikąd indziej jak tylko ze świadomości autorytetu Ojca.
Im więcej jest w nas świadomości relacji z Ojcem, tym bardziej wszystko jest stabilne w naszym życiu. Tak samo prawdziwy spokój naszego działania znajduje się w fascynującej darmowości, w pięknie bogatym w to wydarzenie, w którym zostało dostrzeżone i odkryte znaczenie wszystkiego na Jego pamiątkę (w dosłownym znaczeniu: „Czyńcie to wszystko na Moją «pamiątkę»”). Jeśli nie opieramy się na tej prawdziwej pewności, aby czuć się spokojnymi, musimy dalej trudzić się od rana do wieczora, by czuć się usprawiedliwionymi. Trzeba żyć wiernością temu Faktowi, to znaczy być Go świadomym – a bycie świadomym Jego jest świadomością siebie.

Na czas trwogi konania Jezus Chrystus zabrał ze sobą trzy osoby i smucił się, ponieważ nie były w stanie z Nim czuwać. Tak samo jest z nami. Ten pokój, który rodzi się z relacji z Ojcem, wydarzenie generujące dyskurs, pewność, ze względu na którą opieramy się na drugim człowieku, czymś, co przychodzi wcześniej, dokumentuje się zewnętrznie w pewnym wsparciu: w komunii z osobami zaangażowanymi w to samo wydarzenie.
„Pamięć” o nim rodzi towarzystwo na całe życie. Towarzystwo, które nie jest jednak alternatywą czegoś, ponieważ jest wymiarem naszego „ja”, miejscem inspiracji, a nie rywalizacji lub organizowania swoich działań. Im głębsze jest odczuwanie Ojca, tym potężniejsza i bardziej niezgłębiona jest komunia z tymi, których Bóg umieścił blisko nas (Chrystus poświęca samego siebie szczególnie dla tych, których Bóg stawia obok Niego). Komunia, która jest trwaniem wydarzenia, obiektywizacją relacji ze znaczeniem, komunia, która odnosi się do tego wszystkiego, co robię, tak jak motyw odnosi się do działania (dlatego nie jest alternatywą dla niczego).
To jest pierwszy zalążek miłości miłosiernej, przez którą zostaje zdeterminowana także miłosierna miłość do wszystkiego innego. Gdybyśmy nie cenili tej początkowej i zapoczątkowującej miłości, zmniejszylibyśmy także miłosierną miłość wobec innych, ponieważ w tym przypadku byłaby albo głupsza (mniej zrozumiała od motywacji), albo bardziej indywidualistyczna (ostatecznie zrodzona z naszego wyboru).
Pokój żyje jako nadzieja.
Lud Boży, nasza komunia, jest miejscem tej nadziei.
Pokój jest pewnością w „oczekiwaniu na chwalebne objawienie Naszego Pana Jezusa Chrystusa”, i to wszystko.
Objawienie się Naszego Pana Jezusa Chrystusa dokonuje się zgodnie z planem Ojca, a prawem, które wskazuje to podążanie za planem Ojca, jest słowo wcielenie: wiara w świecie.
Ojciec, objawiając się nam, podarował nam Syna w ściśle określonej i uporządkowanej rzeczywistości: urodził się tej nocy w tej sytuacji, został poznany przez tych ludzi, został obrzezany tak jak inni Żydzi, otrzymał imię, które zostało ustalone.
Dlatego ten kawałek świata, z którego składa się ten dzień dzisiejszy oraz owo tu, gdzie żyjemy, wskazuje na sposoby wcielenia. Całkowite przylgnięcie: „We wszystkim podobny do człowieka”. Uwarunkowania sytuacji, w której stawia nas Bóg, są tak precyzyjne, sposób, w jaki ta wiara jest ucieleśniana, jest tak konkretny, że klimat, potrzeba świata, społeczeństwa, w którym się znajdujemy, wszystko to nadaje formę naszemu świadectwu, formę obecności naszej wiary.
Wiara w świecie: nasz czas jest czasem, w którym to „w” jest tak wymagane przez plan Boga, że stało się nieuniknione. Aby być, trzeba być wewnątrz.
Wycofywanie się ze świata jest z pewnością wyjątkowym powołaniem w tym historycznym momencie.
Jednak wbrew pozorom jedynie nadzieja, nadzieja dawana przez wiarę, pozwala ucieleśniać.
Wydaje nam się, że jesteśmy konkretni, ponieważ działamy, i być może jesteśmy zasmuceni sobą i innymi, ponieważ nie działamy.
Wydawałoby się, że praca jest tym, co nadaje konsystencję naszej wierze, a jest to straszliwe nieporozumienie.
Jeśli wcielenie nie rodzi się z wiary i nadziei, jest ucieczką, niechęcią do krzyża, roszczeniem o pewien sposób wsparcia, jest tchórzostwem i „łapaniem dwóch srok za ogon”. Wcielenie rodzi się z wiary, żyje w nadziei, jest miłosierną miłością; w przeciwnym razie nic nie jest warte i nie dawałoby pokoju.
Wcielenie, w którym dokonuje się ofiara, jest miłosierną miłością, jest zwiastowaniem nowej rzeczywistości, jest „dniem stworzonym dla nas”. Wiara, nadzieja, miłość miłosierna są zasadami, dzięki którym to, co nadprzyrodzone, to, co jest w nas jako niewidzialne, pozwala się doświadczyć, zasadami nowego utożsamienia się z Bogiem, nowych narodzin w nas, tajemniczej jedności z Chrystusem.

Naszą prawdziwą pracę sugeruje nam zachowanie pasterzy: „Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu” (Łk 2, 17). „A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2, 20).
Chrystus zakomunikował nam siebie ze względu na misję; a to, co nam zakomunikował, ukazujemy tak jak pasterze. To ukazywanie jest identycznym gestem wielbienia i wysławiania Go.
Radość Bożego Narodzenia rodzi się i wyraża jako posiadanie czegoś – zwiastowanie – co nie jest nasze, ale kogoś innego – radości, która jest czystą miłością, czystym altruizmem. Oto dlaczego Boże Narodzenie jest świętem dziecka – w znaczeniu ewangelicznym – to znaczy prostoty.
W zdolności do radowania się zarówno drugim człowiekiem, jak i sobą zamyka się krąg Boga Stwórcy i Boga Odkupiciela, ponieważ ta prostota nie jest niczym innym jak przejawem tego, czym jesteśmy w głębi – oczekiwaniem na drugiego. Gdyby nie było w nas przynajmniej odrobiny tej prostoty, nie moglibyśmy przyjąć Boga ani uświadomić sobie, że orędzie jest prawdziwe, że odpowiada nam i naszym oczekiwaniom. Liturgia Bożego Narodzenia jest liturgią Najświętszej Maryi Panny.
„Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45).
Błogosławiona zatem tylko dlatego, że zaufałaś zwiastowaniu.
Błogosławieństwo, prawda chrześcijańskiego życia zależy tylko od tej czystości w przyjmowaniu i życiu zwiastowaniem, czystości, która była czystością Maryi, pasterzy, Mędrców.
„W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem” (Łk 1, 39).
„Z pośpiechem” odpowiada temu, co powiedział święty Paweł w rozdziale 9 Drugiego Listu do Koryntian: „Bóg miłuje radosnego dawcę”.
„W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana»” (Łk 1, 39-45).
Zastanówmy się, co to wydarzenie oznaczało dla Maryi i jak przeżyła posłuszeństwo jemu.
Zachodzi pewna analogia z naszym życiem, w którym Bóg nas „wzywa” poprzez uprzywilejowane momenty.
Odnoszę się do wydarzenia, które może oczywiście powtarzać się na różnych poziomach w naszym życiu, ale które posiada swój ściśle określony, dający się zweryfikować początek. W istocie, są chwile, które ukazują się z zasadniczym autorytetem. Wszystkie inne chwile – każda ze swoją nieuniknioną i trwałą funkcją – są ich rozwojem i pogłębieniem.
Jest to rodzaj wydarzenia, które posiada wybitnie odkrywczą funkcję, rozjaśniającą całą resztę, tak jak to było dla Apostołów w przypadku Pięćdziesiątnicy, która nie wyeliminowała momentu Kalwarii albo zmartwychwstania, ale je rozjaśniła, wyjaśniła, uczyniła znaczącymi. W nim – w tym wydarzeniu będącym „światłem” – autorytet Ojca objawia się i historia relacji z Kościołem nabywa siłę znaczenia, dlatego umiejscawia się u podstaw naszej osobowości: w naszym życiu rozpoczyna się nowe słowo, nowy dyskurs. W ten sposób, tak jak autorytet ukazuje się jako „idea-norma”, tak wydarzenie reprezentuje początkowy moment naszego chrześcijańskiego życia, nie z ontologicznego punktu widzenia (którym jest chrzest), ale z punktu widzenia autorytetu (to właśnie wydarzenie pozwala nam zrozumieć znaczenie także chrztu św.).

Nasza funkcja, wkład naszej osoby, naszego specyficznego bogactwa, komunia, w której nasza osobowość odpoczywa i się żywi, do której nasze „ja” się odnosi z tą samą pełnią, z jaką pojmuje siebie, komunia, z której czerpiemy inspirację, są określane właśnie przez tego rodzaju odkrywcze wydarzenie, które wydobywa znaczenie naszego chrześcijańskiego życia.
Nasza specyficzność i komunia, które nie są alternatywą dla niczego, ale które czynią możliwą, rozumną, pełną sympatii naszą komunię ze wszystkim, nasze oddanie się światu. Specyficzność i komunia, które są konstytutywnymi cechami naszego „ja”, a nie czynnikami zewnętrznymi.
Tak jak poruszamy się, działamy, żyjemy z naszą twarzą, tak samo poruszamy się i żyjemy z tą rozjaśniającą inspiracją oraz z tą inspirującą komunią, zrodzonymi z tego objawiającego wydarzenia, z tego otrzymanego orędzia. Jest to rodzaj wydarzenia, które rzuca światło również na najbardziej konstytutywne fakty naszej osobistej egzystencji, dlatego zawsze robimy to, co „podoba się” temu faktowi, poruszamy się na fali tego orędzia; nasze działanie komunikuje, jest misjonarzem tego Orędzia.
W przeciwnym razie jakie znaczenie posiadałoby poświęcenie się dla innych? Byłaby to seria bezsensownych reakcji, działalność, której kryterium pochodziłoby ostatecznie z reakcji naszego „ja”. Tymczasem Ojciec czyni wszystko zgodnie z pewnym planem, czyni każdą rzecz funkcją całości.
Jeśli jednym biegunem – w dialektyce, która reprezentuje dla nas tajemnicę Bożego Narodzenia – jest postać Maryi, to drugim jest teoria świętych; jeśli z jednej strony jest głoszenie, to z drugiej jest świadectwo.
Wspomnienia świętych, które następują w liturgii bezpośrednio po Bożym Narodzeniu, realizują właśnie tę ideę świadectwa o przyjściu Pana na świat i w Epifanii znajdują początkowy moment: objawienie Pana całemu światu, ponieważ Jego przyjście jest dla całego świata.

Całe nasze życie wyczerpuje się jako znaczenie w dawaniu o Nim świadectwa, w komunikowaniu wszystkim, że On przyszedł. W istocie, chrześcijanin nie jest lepszy od innych, jest tym, który otrzymał zadanie komunikowania innymi orędzia, radości Bożego Narodzenia. Dlatego zadaniem chrześcijanina, jako takiego, nie jest rewolucjonizowanie struktur, ale komunikowanie orędzia – orędzia, którego nie można jednak komunikować, jeśli nie towarzyszy się człowiekowi.
Stąd zaangażowanie we wszystko, co dotyczy człowieka – a zatem także w struktury – jest to jednak konsekwencją i przekaźnikiem, ponieważ wartość ludzkiego zaangażowania pochodzi z transcendencji („Beze Mnie nic nie możecie uczynić”, „Marto, Marto, martwisz się i troszczysz o wiele. Tylko jedna rzecz jest najważniejsza”). Świadomość dysproporcji, jaka istnieje między naszym działaniem a punktem eschatologicznym, ma tu swoje źródło. Naszym zadaniem jest głoszenie: „Oto Pan przyszedł, dlatego pociesz się i nie bój się więcej”, jest nim, krótko mówiąc, pasja świadectwa, która musi uczynić nas, tak jak świętego Pawła, wszystkim dla wszystkich.
W okresie Bożego Narodzenia przypomnienie odwołuje się do Słowa, które nam o sobie zakomunikowało, Słowa, które rekonstruuje świat, buduje.
Nasza osoba powinna pragnąć Chrystusa jako „Wszystkiego” dla swojego życia i dla świata.
Identyfikacja jest możliwa w wierze, a wiara jest osądem, który rozpoznaje i uznaje wartość oraz konsekwencje Faktu, który wydarzył się wśród ludzi.

Luigi Giussani
Dalla liturgia vissuta. Una testimonianza
San Paolo (2016)