Wolontariuszka w Centrum Kongresowym w Rimini

Szaleństwo tego, co możliwe

W tym „oszałamiającym momencie historii” pojawiają się przebłyski bezprecedensowego tygodnia w Rimini, który przebiegł drogą „nie mogło być i jest”. Dookoła. „Przebudzenie człowieka? To dzieje się na naszych oczach”

„Dlaczego wcześniej tego nie widziałem?”. Pytanie postawione przez hiszpańskiego intelektualistę Mikela Azurmendiego w jednym z najbardziej zaskakujących dialogów Meetingu otwiera świat: wywiad wideo udzielony nielicznym obecnym w Rimini oraz wielu spoza Włoch. Mówi: „Cały problem tkwi w patrzeniu”. Nawet w obliczu tygodnia, który wcale nie jest tak oczywisty jak ten. Niepublikowane dni, bogate, a jednocześnie poświęcone i niepokojące z powodu braku tego, co zawsze je ożywiało: rzeki życia, tysięcy spotkań w ciele i krwi, które przeplatają się, są nieobliczalne, tak bardzo, jak w tym łyk obecności, możliwej do przyjęcia w Centrum Kongresowym, pojedynczej, z pomiarem kodu kreskowego i gorączki, maski, odległości. Ale „problem polega na tym, że nie chce się widzieć”, powtarza inny hiszpański pisarz, J.A. González Sainz, w pięknym cyklu rozmów pod tytułem „Nie za dużo o to prosić”: „Ważne jest, aby podtrzymywać żywe napięcie w stosunku do rzeczy, faktów, rzeczywistości”.

„Pozbawieni zdolności zdumienia pozostajemy głusi na rzeczy wzniosłe”. Organizatorzy opowiadają o wielu reakcjach na ten tytuł: ale jak można dziś mówić o „cudowności”? W tym, co Papież w swoim przesłaniu określa jako „zawrotny moment w historii”, w którym „paraliżuje niepewność”, mówi Mario Draghi na spotkaniu inauguracyjnym. Ale jest jeden aspekt, który unika tej niepewności, kontynuuje były prezes Banku Centralnego: „Nasze etyczne zobowiązanie”, którego „Meeting jest świadectwem odnajdywania siły w trudnościach”. Tak naprawdę są tacy, którzy, gdy kryzys wybuchł w marcu, chcieli wszystko przemyśleć: „Dla nas zamknięcie było ponownym otwarciem”, podsumowuje Bernhard Scholz, który kierował edycją specjalną, ale nie spodziewał się wielu rzeczy, które teraz widzi a „największą niespodzianką są miejsca-place”. Ponad sto miast na świecie, od Karagandy po Buenos Aires, gdzie Meeting został zaproponowany wielu osobom, dzięki twórczemu zaangażowaniu niektórych. Następnie wolontariusze, 300., a nie jak zwykle 3 tysiące, za to pełnych entuzjazmu nawet wtedy, gdy musieli robić nudne rzeczy, spędzając tutaj wakacje, gdzie są wystawy cyfrowe i fizyczne, goście włoscy i zagraniczni, pokazy, koncerty, codzienne audycje radiowe i talkshow pełne aktualnych wydarzeń, nigdy do tej pory nie stosowanych formatów, nowych problemów, nowych energii.



„Przebudzenie człowieka? Dzieje się na naszych oczach!». Tak Julián Carrón rozpoczyna dialog na temat nadziei w Rimini (pełny tekst zostanie opublikowany we wrześniowych Śladach): „Nikt nie marzył w możliwość zorganizowania Meetingu, możliwości wydobycia ukrytych zasobów, które pojawiają się w obliczu trudności. Przebudzenie dzieje się na naszych oczach». Nie chodzi tylko o to, że struktura Meetingu została zachowana, ani o szukanie pozytywnych stron edycji mieszanej. Człowiek budzi się poprzez zdumienie.
„Widzisz coś tylko wtedy, gdy to podziwiasz”. Oto jak Azurmendi odpowiada na pierwsze pytanie, podczas gdy z rzadko spotykaną lojalnością opowiada o swoich badaniach, spotkaniu ze wspólnotą chrześcijańską, które obaliło jego przekonania („Nie spodziewałem się znaleźć czegoś podobnego w życiu”) i to skłoniło go do napisania książka (L'abbraccio, [Objęcie], Rizzoli). Ale nie poprzestał na tym, co przedstawił na tych stronach, ponieważ w grę wchodzi jego własne życie, a on żyje, będąc w drodze, odkąd chciał „podnieść się i wychylić”, jak mówi, „i zobaczyłem cię ”. W radiu natknął się na głos, potem na szereg ludzi, rodzin, młodych ludzi… „plemię”, które żyje „wyjątkowym stylem życia”.

Przesłanie Papieża z okazji Meetingu jest kluczem do tytułu: „Jest to potężne wezwanie, aby zstąpić w głąb ludzkiego serca z pomocą liny cudów”. Tydzień w Rimini ma trzymać się tej liny, wkraczając w życie: otchłań odkryć biologicznych, od mikrobakterii po samą naszą naturę („jestem cudownym dzieckiem, to prawda, ale nie jestem tym, czym myślę, że jestem”, Gilbert Scott); wypowiedzi lekarzy pogrążonych w dramacie choroby i śmierci przed, w trakcie i po Covidzie; zaradność dyrektorów i nauczycieli, którzy nie rezygnują z siebie i nie zniechęcają się; młodzi z europejskiej orkiestry IMF [International Musical Friendship], którzy nadal grają razem pochodząc z siedmiu krajów, nawet jeśli na odległość, i tak dalej, wszystkie świadectwa, w których „ludzkość wyłania się i jest prawdziwym cudem” - mówi Joseph Weiler w spotkaniu na temat tytułu Meetingu.
Wiele pytań nasuwa się wobec dzisiejszych danych: 36 tysięcy zgonów we Włoszech, spadek zatrudnienia (660 tysięcy osób od lutego), porzucanie szkoły i zwykłe problemy, bardziej oczywiste, od zadłużenia po spadek narodzin, biurokracja, nierówności ... Ale nie jest oczywiste zadawanie pytań i pozwalanie, by zadawała je rzeczywistość: jeśli takie spojrzenie zdumienia „nie jest pielęgnowane”, kontynuuje Papież, „człowiek staje się ślepy wobec tego, co istnieje: zamknięty w sobie samym, pociągany przez to, co ulotne, i przestaje stawiać rzeczywistości pytania”. Chociaż jest to „zdumienie, które wprawia życie w ruch, pozwalając mu odrodzić się w każdych okolicznościach”.

Wystawa „Odrodzone Betlejem”

Tylko spotkanie jest w stanie utrzymać to zdumienie, które zanika. To od oczu ludzi starych i tych najbiedniejszych, którzy „szczęśliwie umierają”, Anna Konstantinovna Federmesser zawsze zaczyna od nowa, w swojej sieci hospicjum w Moskwie, a zdjęcia, które pokazuje na Meetingu, dokumentują to. To spojrzenie, które budzi się, kiedy napotyka inne, które widzi. Nie da się zdefiniować, czym jest Meeting, tym bardziej, że zmienia swój wygląd tak jak w tym roku, ale jego istota wyłania się, gdy dzieje się coś odmiennego, ów nadmiar, podczas rozmowy, np. Eugenio Borgny z Umberto Galimbertim.
Dialog będący crescendo, w którym przestrzeń pojęć zostaje naruszona „przez ich poruszającą szczerość wobec siebie i wobec wszystkich” - mówi Costantino Esposito, który moderuje to spotkanie i jako pierwszy jest zdumiony. Galimberti, po ostrych refleksjach na temat nihilizmu i niewolniczego racjonalizmu generowanego przez technologię, ujawniając swój ból z powodu śmierci żony, mówi, że życie toczy się pośród „miłosnych dotknięć”, miłość jako „zdolność poznawcza”, bez którego wygasa istnienie. Borgna w każdej odpowiedzi „wcina” spotkanie z ks. Giussanim, te „rozdzierające oczy” i powtarza: „Spojrzenie. Wygląd! Oczy przemawiają głośniej niż słowa”. I ofiarowuje publiczności ten dar, to głębokie wsłuchiwanie się w „to, co zostaje poruszone w sobie samym i w innych”.

„Na pierwszy rzut oka wszystko zrozumiałem”. To cytat z Dostojewskiego ze Snu śmiesznego człowieka, wystawionego jako przedstawienie inauguracyjne. A Matfei jest jednym z młodych (Rosjanie i Włosi), którzy opowiadają o swojej pracy nad tym tekstem: „Kiedy czytałem te słowa, myślałem, patrzy się na coś bardzo pięknego i tam wszystko się dzieje: bam! Spotykasz kogoś i dzięki oczom, głosowi rozumiesz! Bam!”. Płonąca siła spotkania, podczas którego wracasz, aby zobaczyć, zrozumieć, poznać siebie i wszystko inne. „Jaka jest nadzieja, że coś może się poruszyć w życiu kogoś, kto jest więźniem utraty sensu?”, kończy Borgna: „Tylko spotkanie. Szaleństwo tworzenia spotkań, które mają w sobie cechy tego, co możliwe, a nie niemożliwe”.



Ścieżka Meetingu wiedzie przez to, czego być może wcześniej nie było, ale nastąpiła zmiana pod wpływem nawet ukrytych działań: „To, co ludzie robili od miesięcy, w milczeniu, w rodzinach, „ropa naftowa” Włoch: pracowali jako lekarze, pielęgniarki, robili zakupy dla starszych ludzi, jako nauczyciele dzieci… kontynuując pracę” (Gigi De Palo). Trzeba spojrzeć, jak mówi Giorgio Vittadini, „nie na kraj w tarapatach, ale na żywotność tych, którzy reagują”, ponieważ „to nie nadmiar wątpliwości sprawia, że robisz to, co musisz” (Luciano Violante). Pytanie o to, co obecnie jest w stanie ponownie wzbudzić zaufanie, jest kluczem do szeregu spotkań o polityce, kryzysie demokracji, zdrowiu, szkoleniach, pracy, koncentrujących się na innowacjach, które pojawiły się w stanie wyjątkowym, negocjacjach europejskich, ponownym odkryciu tego, co jest istotne w opiece nad pacjentem lub co jest centralnym miejscem szkoły i jednolitego systemu edukacji, w sprawie, w której po raz pierwszy w Parlamencie nie było rozłamu, spójność ustawy o rodzinie ... Szansa, której nie można zmarnować, to większy realizm w dokonywaniu wyborów, ale i osobista odpowiedzialność: „To moja decyzja i Twoja decyzja zmieni świat, ponieważ Rządy będą decydować przez długi czas”, mówi zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla Muhammad Yunus, opisując niezrównoważone tempo rozwoju, które grozi światu upadkiem.
Horyzont wykracza poza, dotyczy struktury człowieka w obliczu wszelkich trudności, o czym świadczą świadectwa z ostatniego dnia Meetingu: z Syrii, Wenezueli, Rosji i Ugandy lub, jak mówi Maurizio Maggiani: nawet gdy podążał za „anarchistycznym szaleństwem” do niesławnych miejsc - oblężonej Tusli, obozu uchodźców w Kigali czy brazylijskich slumsów - „nigdy, nigdy, nie widziałem tylko rozpaczy”. Widział, jak człowiek „uczestniczy w zdumieniu”.

Narzekać czy żyć? Za każdym razem. Chiara, w niebieskiej koszulce, z przyjemnością godzinami mierzy temperaturę termometrem, bo „mogę patrzeć ludziom w oczy”. Cecilia pracuje cały rok przy wystawach i jest wdzięczna dzięki „entuzjazmowi, z jakim podążają za nimi ludzie z zagranicy… przytłaczającym, przywracając mi wartość mojej pracy, którą tracę, ponieważ nie jest zgodna z formą, którą mam na myśli ”. Jak pisze wielki niemiecki artysta Gerhard Richter: „Musimy raczej coś zrobić, niż to stworzyć”. To z doświadczenia cudu jako „antidotum na ideologię” narodziła się jego niezwykła przygoda z obrazami, opowiedziana przez Giuseppe Frangiego podczas spotkania ze sztuką i tego „syna sceptycyzmu, który nigdy się nie poddaje”.



Istnieje potrzeba, która wyłania się w kontekście tygodnia Meetingu, teraźniejsza potrzeba: na spotkaniu w ostatnim dniu kardynał Gualtiero Bassetti mówi, że jest to „czas proroków”, tych, którzy „umieją słuchać”, „aby dogłębnie poznać otaczający nas świat”. Cornel West wtóruje mu w żywiołowym dialogu wideo z prawnikiem Robertem George`em: „Prorok to ktoś, kto odczuwa głębokie wezwanie, coś większego niż on sam”.
W centrum Meetingu, nawet fizycznie, znajduje się wystawa o bazylice Narodzenia Pańskiego. W swoim blasku pyta każdego mężczyznę w każdym wieku, gdzie spoczywa jego nadzieja. Azurmendi podsumował: „Nie uwierzyłbym w Boga. Bóg jest ideą. Ale prawda daje życie. A jeśli patrzę na życie z podziwem, muszę podziwiać jego silnik”.