Carrón: «Ksiądz Giussani? Jego spojrzenie penetrowało duszę»
Z okazji 15. rocznicy śmierci założyciela CL Radio Watykańskie przeprowadziło wywiad z Przewodniczącym Bractwa. «Jego dziedzictwo? Przedstawiamy doświadczenie wiary, które wciąż nas fascynuje»Uroczystości obchodzone na całym świecie w rocznicę śmierci charyzmatycznego założyciela Comunione e Liberazione, innowacyjnego wychowawcy, niestrudzonego animatora społecznego, który zmarł 15 lat temu w Mediolanie. Wspomnienie księdza Juliána Carróna, przewodniczącego Bractwa CL oraz następcy księdza Luigiego Giussaniego w prowadzeniu Ruchu.
Jakie największe dziedzictwo charyzmatu księdza Giussaniego, tego nadzwyczajnego i charyzmatycznego kapłana, pozostaje 15 lat po jego śmierci?
Największym dziedzictwem jest to, że wprowadził on nas w doświadczenie wiary oraz chrześcijańskiego życia, które zafascynowało nas wszystkich, którzy je spotkaliśmy, i dalej fascynuje. Im bardziej żyjemy jego charyzmatem w tych czasach, tak czasem dramatycznych i pełnych zamętu, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za sposób wychowania, w który nas wprowadził, ponieważ jakby wyprzedził wielokulturową sytuację, w której żyjemy, przez co jedyną możliwością dla osób, by bardziej interesować się wiarą, jest znalezienie czegoś, co je zafascynuje, by żyć intensywniej. Dlatego im więcej czasu upływa, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za tę łaskę, którą otrzymaliśmy.
Księdzu Giussaniemu przyszło „zasiewać” dla Ruchu w trudnych latach silnych zmian, które zakończyły się potem polityczną i kulturową rewolucją roku ’68. Jaką lekcję można wyciągnąć, by stawić czoła wyzwaniom stawianym dzisiaj chrześcijaństwu, by zmotywować młodych katolików do społecznego zaangażowania?
Zasadniczo to, co ksiądz Giussani robił w dramatycznych – przywołanych przez Panią – latach, które doprowadziły do roku ’68, my robimy teraz w innym kontekście, nie tak jednorodnym, jak był wtedy, ale w o wiele bardziej wielokulturowym, gdzie nieustannie występuje interrelacja między osobowościami, o całkowicie odmiennym tle, pochodzącymi z różnych kultur, ze wszystkich religii. Wyzwaniem pozostaje możliwość znalezienia sposobu przeżywania wiary, który byłby w stanie być dostrzeżony przez osoby. Wydaje mi się, że to jest największa rzecz, jaką można zrobić, ponieważ, jak wciąż powtarza Papież, chrześcijaństwo komunikuje się nie za pośrednictwem prozelityzmu, ale przez atrakcyjność. Rzecz zatem w tym, by można było znaleźć coś, co przyciąga z wystarczającą siłą oraz wystarczającym pięknem, by móc znaleźć w wierze to, czym jest wiara – doświadczenie, w którym życie staje się sto razy piękniejsze i bardziej intensywne.
Ruch Comunione e Liberazione jest rozpowszechniony na całym świecie: w jakich krajach dostrzega Ksiądz większą witalność pozwalającą zaproponować na nowo dobrą nowinę, serce chrześcijańskiego orędzia, piękno życia?
W różnych krajach, ale szczególnie – poza Włochami, gdzie obecność Ruchu jest bardzo rozpowszechniona – myślę o Brazylii, Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, gdzie tę witalność widać w sposób wyjątkowo emocjonujący. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie byłem w ostatnich dniach, żyje społeczeństwo, które mogłoby być mniej zainteresowane nami, tymczasem znajdują się przestrzenie oraz sposoby rozmawiania, życia osób, które nas zdumiały; zamurowało nas, gdy zobaczyliśmy, jak mogą być zainteresowani propozycją wiary jako wydarzeniem zmieniającym życie.
A zatem nie można być zalęknionymi w chrześcijańskiej propozycji, ponieważ czasem odczuwamy tę nieufność, że dzisiaj chrześcijaństwo nie jest już w stanie proponować się tak, jak powinno…
Absolutnie, żadnej nieśmiałości, jedynym problemem jest to, że jeśli chrześcijaństwo pojmuje się po prostu jako moralizm, by „atakować” jednym konceptem po drugim, oraz tylko jako doktrynę, wówczas, owszem, trzeba byłoby być zalęknionymi, ponieważ to nie przekonuje już nikogo. Tymczasem jeśli osoby prowokuje się przy pomocy piękna, atrakcyjności, sposobem życia rzucającym wyzwanie zarówno przeciętności życia, jak i zwykłemu przetrwaniu, wówczas nie wolno być zwyczajnie zalęknionymi, ale trzeba być odważnymi, by ludzie mogli zobaczyć „pełne” życie, które niestety często nie jest takie. Wówczas świadomie przeżywamy naturę chrześcijaństwa jako wydarzenia zmieniającego życie, a ludzie lepiej potrafią dostrzec spojrzenie, sposób bycia w rzeczywistości, który fascynuje.
Był Ksiądz bardzo blisko księdza Giussaniego: czy nosi Ksiądz w sercu coś szczególnego z tej bliskości, którą miał Ksiądz okazję się cieszyć?
Przede wszystkim spojrzenie. Jeśli jest coś, w czym można by streścić osobowość Giussaniego, jest to sposób, w jaki na nas patrzył, w jaki penetrował aż po wnętrzności spotykaną osobę, tak bardzo zależało mu, by być obecnym dla spotykanej osoby, jakby była jedyna na świecie, by dowartościować to wszystko, czym ta osoba była, do tego stopnia, że był gotowy oddać za nią życie. A tego nikt, kto się z nim spotkał choćby na krótką chwilę, nie może zapomnieć; nosi to w sobie, w sercu, to jest jak rozpoznanie Jezusa. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, w tej chwili, gdy mówimy o strachu, zniechęceniu, potrzebujemy odnaleźć takie spojrzenie.
Czytaj dalej - pobierz dokument poniżej
- CARRÓN: «KSIĄDZ GIUSSANI? JEGO SPOJRZENIE PENETROWAŁO DUSZĘ» 102 KBCARRÓN: «KSIĄDZ GIUSSANI? JEGO SPOJRZENIE PENETROWAŁO DUSZĘ»