Michel Houellebecq. „Życie to rzadkość”
Kontrowersyjny, cyniczny, często nieprzyjemny, ale zawsze z pewną stałą: siłą pytania, które dotyczy jego i dotyczy wszystkich. I dla których jedyną odpowiedzią może być tylko „wszystko”. Portret francuskiego pisarzaSą tacy autorzy, z którymi być może nie zgadzamy się w niczym, których hipotezy o świecie i życiu są bardzo odległe od naszych – a jednak wciąż dochodzi do konfrontacji z nimi, ponieważ ich dzieło jest owocem tak intensywnych i dramatycznych poszukiwań, że my sami także chcielibyśmy zadawać pytanie z taką siłą.
Michel Houellebeq jest z pewnością jednym z tych pisarzy. Autor kontrowersyjny, cyniczny, często nieuprzejmy, ale ze stałym elementem, którego nigdy nie zabrakło: stawka każdego jego dzieła jest zawsze bardzo wysoka. U podstaw każdej jego powieści w podtekście znajduje się zawsze nieredukowalne pragnienie, siła jednego pytania, która naciska na niego aż po korzenie i która dotyczy wszystkich.
Być może właśnie dlatego uchodzi za jednego z nielicznych prawdziwych tragicznych autorów naszych czasów. Ponieważ Houellebecq jest jednym z niewielu współczesnych pisarzy, którzy proszą o wiele – proszą o wszystko. Właśnie ze względu na radykalność tego pytania, które nie zadowala się niczym niewystarczającym albo nieostatecznym i często ociera się o rozpacz, tak wielu nazywa go autorem nihilistycznym – jeśli odpowiedzią nie jest wszystko, wówczas nic nie ma sensu. Ale, jak pisze Szekspir, „to, co z jednej strony zdaje się dołem beznadziei, z drugiej urasta w taką nadzieję, że nawet oko ambicji nie sięga jej szczytu” (Burza, akt II, sc. 1, tłum. S. Barańczak).
Nihilizm Houellebecqa w istocie nigdy nie jest ostatnim słowem – zawsze dochodzi do starcia wręcz z kwestią sensu życia oraz szczęścia, która nigdy nie dawała mu spokoju, jakby było to coś nieodłącznego nie tylko od jego twórczości, ale od jego życia: „Oto pytanie, przed którym bardzo trudno się uchylić. Każda religia, każda na swój sposób, stara się odpowiedzieć na to pytanie; a osoby niereligijne zadają je sobie praktycznie w taki sam sposób: czego możemy oczekiwać od życia?”.
Już w prologu jednej ze swoich pierwszych powieści, Cząstek elementarnych, dał do zrozumienia, na jakim poziomie sytuuje się to zagadnienie: „Ta książka jest przede wszystkim historią mężczyzny, który większą część życia przeżył w Europie Zachodniej w drugiej połowie XX wieku. W zasadzie samotny, od czasu do czasu utrzymywał jednak stosunki z innymi ludźmi. Żył w nieszczęśliwych i skomplikowanych czasach” (Cząstki elementarne, wyd. 6, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2015, s. 5).
Jest to opis, w którym wielu z nas mogłoby się dzisiaj odnaleźć. Książka opowiada historię 30-letniego programisty, który na własny koszt, płacąc za to niezwykle wysoką cenę, odkrywa rywalizującą i pełną przemocy naturę świata zachodniego. Życie jest bitwą, w której ludzie często walczą jeden przeciwko drugiemu, w ciągłym, rozpaczliwym nieporozumieniu; bitwą, której sensu nie widać i która nie ma końca. Ale właśnie tutaj odnajdujemy główny temat Houellebecqa, który będzie tworzył strukturę także każdego następnego dzieła: źródłem tej walki, każdego dramatu, każdej porażki jest pragnienie. Nic nie może się oprzeć energii pragnienia. Oto właśnie problem, którego nie możemy z siebie usunąć, ten, który popycha człowieka do każdego cierpienia, do każdego wyzwania, do każdego, nawet rozpaczliwego usiłowania – pragnienie, którego nie można powstrzymać. „Pożądanie samo w sobie – pisze w powieści Cząstki elementarne – jest źródłem cierpienia, nienawiści i nieszczęścia. (…) Społeczeństwo erotyczno-reklamowe, w którym żyjemy, skupia się głównie na wzbudzaniu pożądania, na rozwijaniu pożądania o nieprawdopodobnych wprost rozmiarach, ograniczając zarazem osiągnięcie spełnienia do sfery prywatnej. Aby społeczeństwo funkcjonowało, aby trwało współzawodnictwo, pożądanie musi się rozrastać, rozprzestrzeniać i pożerać ludzkie życie” (tamże, s. 194-195).
Zbliżamy się więc w bardziej precyzyjny sposób do jednego z centrów jego dzieła – to znaczy do pilnej potrzeby, by społeczeństwo rozpoznało i uznało prawdziwą naturę ludzkiego pragnienia. Pragnienie nie daje się zepchnąć do sfery prywatnej – ale wręcz przeciwnie, właśnie sposób pojmowania i traktowania pragnienia jest tym, co definiuje jakość społeczeństwa. I tutaj znajduje się racja upadku społeczeństwa, w którym żyjemy: nasze społeczeństwo myli ludzkie pragnienie, co więcej, często je instrumentalizuje, zamienia w towar, traktując jak środek niedającej się zatrzymać machiny konsumpcyjnej. To odwrócenie jest dla Houellebeqca nienaturalne i współczesny człowiek płaci za nie bardzo wysoką cenę: „Moja kariera nie była porażką, przynajmniej z komercyjnego punktu widzenia: jeżeli atakujemy świat z doczesną agresją, zaczyna w końcu pluć swoją śmierdzącą kasą; ale nigdy, przenigdy, nie zwróci nam radości” (Możliwość wyspy, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2006, s. 154).
Odkrycie, że być może radość dzisiaj w świecie zachodnim jest czymś niemożliwym – oto dla Houellebeqca źródło tragedii współczesnego człowieka.
Wobec tego wyzwania naszego świata bohaterowie jego powieści próbują odpowiedzieć w zasadzie w ten sam sposób: z przesadnym cynizmem, nihilizmem sprowadzonym do pełnego rezygnacji stylu życia, w którym często jedyną nadzieją pozostaje nadzieja zaspokojenia seksualnego, które miałoby zapełnić pustkę nienasyconego pragnienia. Houellebecq jest często obsesyjnym przedstawicielem usiłowania (wciąż coraz bardziej iluzorycznego) osiągnięcia szczęścia za pośrednictwem erotyzmu. Ale jest to usiłowanie, które regularnie kończy się porażką.
W każdym razie właśnie ta klęska sprawia, że jeszcze potężniej wyłania się nieposkromiona natura pragnienia, właśnie dlatego, że nadzieja na jego spełnienie wydobyła je z jego zapomnienia. W Cząstkach elementarnych pisze: „Nasze nieszczęście osiąga najwyższy punkt dopiero wtedy, gdy przewidujemy, że w najbliższej przyszłości powinna się pojawić praktyczna możliwość szczęścia” (s. 306).
Paradoksalnie to właśnie stwierdzenie nieskończoności pragnienia skazuje jego bohaterów na rozpacz. Niejasny i nieuchwytny przedmiot pragnienia, pełne szczęście, znajduje się w istocie zawsze poza jakimkolwiek projektem społecznym – szczęście wydaje się składać z materii, niemożliwej i niedającej się zaprogramować, podobnej do łaski. „Życie to rzadkość, życie to rzadkość” – mówi w jednym ze swoich wierszy. Rusztowanie zwyczajnych rzeczy rozpada się i pozostaje jedynie nagie pragnienie w obliczu jego oczekiwania – oczekiwania na niemożliwą miłość, zmianę, z której wybucha możliwe odrodzenie: „Czasem umierają w jednej chwili, / w niektóre wieczory. / Były takie przyzwyczajenia, które tworzyły życie i oto / nie ma już nic. / Niebo, które wydawało się do udźwignięcia, niespodziewanie staje się / głęboko czarne. / Ból, który wydawał się do przyjęcia, nagle staje się / przeszywający. / Nie ma nic innego jak tylko przedmioty, przedmioty, wśród których jest się sobą, / unieruchomione w oczekiwaniu, / rzecz wśród rzeczy, / rzecz najkruchsza z rzeczy. / Wielka uboga rzecz, / która zawsze czeka na miłość. / Miłość albo metamorfozę” (Configuration du dernier rivage).
W gruncie rzeczy problem jest ten sam, co w Uległości, być może najbardziej znanej powieści Houellebecqa. Francja, rok 2022, wybory prezydenckie: partia Bractwa Muzułmańskiego, na której czele stoi umiarkowany islamista Ben Abbes, zdobywa większość głosów oraz obejmuje urząd prezydenta w Republice; w ten sposób powstaje pierwszy rząd na Zachodzie pod przewodnictwem islamskim. Tak z grubsza rysuje się wątek nadzwyczajnego dzieła, bazujący na temacie wartości wolności dzisiaj. Pytanie stojące u podstaw wszystkiego jest następujące: czym jest wolność? Ale przede wszystkim: jak cenna jest wolność dla człowieka Zachodu, który wydaje się gotowy tak chętnie wymieniać ją na wartości bardziej trwałe i zapewniające spokój, jak ład albo dobrobyt? Wolność, moralność, sens dobra, poza relacją, są ciężarami, których w gruncie rzeczy wygodniej się pozbyć. W ten sposób Houellebecq stwierdza w jednym z wywiadów w 2015 roku: „Człowiek ma już dosyć wolności, jest zbyt trudna. (…) W gruncie rzeczy religia nie jest dla mnie braterstwem, ale komunią posiadającą duchową siłę istniejącą naprawdę i aktywną. Siłę także fizyczną. (…) To znaczy uznanie jakiejś potęgi, takiej, że czyni ona czymś powierzchownym samo istnienie moralności”. Oto czym naprawdę jest prawdziwa „uległość”: rezygnacją na rzecz pragnienia źle pojętego, depresyjnego, pozbawionego mocy; rezygnacją z nieskończonej natury serca. Widać to w być może najpiękniejszym epizodzie w książce, kiedy bohater François idzie odwiedzić sanktuarium Najświętszej Maryi Panny w Rocamadour. Próbuje klęknąć, modlić się, ale nie jest w stanie. Próba ponownego nawiązania relacji z utraconą nieskończonością pragnienia wydaje się porażką: „Matka Boska czekała w półmroku, spokojna i wieczna. Miała władzę, miała moc, ale czułem, że stopniowo tracę kontakt, że ona oddala się w czasie i przestrzeni, podczas gdy ja siedziałem w ławce, skurczony i pomniejszony. Po półgodzinie wstałem z ławki, czując się definitywnie opuszczony przez Ducha, zredukowany do upośledzonego, znikomego ciała; ze smutkiem zszedłem po stopniach i ruszyłem w kierunku parkingu” (Uległość, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2015, s. 166).
Z tego zatrucia pragnienia można wyjść jedynie nieszczęśliwym i pokonanym: „Wracając do Paryża, przejeżdżając przez bramkę na zjeździe z autostrady a Saint-Arnoult, zostawiając za sobą Savigny-sur-Orge, Antony i Mountrouge, zjeżdżając w kierunku Port d’Italie, wiedziałem, że czeka mnie życie bez radości” (tamże, s. 169).
Serotonina, ostatnia powieść, która ukazała się w 2019 roku, wydaje się na nowo proponować zagadnienie w radykalny i definitywny sposób: nigdy książka nie wydawała się tak „ostatnia”, tak testamentowa w ukazywaniu Zachodu, który zagubił swoją tożsamość: „Tak oto umierają cywilizacje, bez trosk, niebezpieczeństw i dramatów, przy niewielkim przelewie krwi, cywilizacje umierają z nudów, ze znużenia samymi sobą, co socjaldemokracja miała mi do zaoferowania, oczywiście nic, jedynie trwałość nieobecności i wezwanie do zapomnienia” (Serotonina, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2019, s. 153).
Ale nie wszystko jest skończone: od tego pytania nie można się oderwać, walka z sensem i o sens, tak jak walka Jakuba z Aniołem, musi wciąż trwać: „Wkroczyłem w noc bez końca, a jednak w głębi mojego jestestwa coś pozostawało: mniej niż nadzieja, raczej niepewność. Można też powiedzieć, że nawet kiedy człowiek osobiście przegrał partię, kiedy położył swoją ostatnią kartę, u niektórych – nie u wszystkich, oj, nie u wszystkich – pozostaje przekonanie, ze coś w niebiosach przejmie rozgrywkę, arbitralnie zdecyduje o nowym rozdaniu kart, o ponownym rzuceniu kośćmi, i to nawet wówczas, kiedy człowiek w żadnym momencie swojego życia nie wierzył w interwencję czy zgoła w istnienie jakiejś siły wyższej” (tamże, s. 292).
Coś w głębi zawsze opiera się unicestwieniu – a dzieło Houellebeqca, czasem tak twarde i dezorientujące, świadczy jedynie o tym, że walka ta towarzyszy człowiekowi nieodłącznie. Sam to stwierdza w publicznym liście do Bernarda-Henriego Lévy’ego, który napisał w czasie, gdy z własnej woli przebywał na wygnaniu w Irlandii jako eremita: „Z trudem przyznaję, że wciąż coraz częściej odczuwałem pragnienie bycia kochanym. Najkrótsza chwila refleksji za każdym razem przekonywała mnie naturalnie o absurdalności takiego marzenia: życie jest ograniczone, a przebaczenie niemożliwe. Ale refleksja była bezradna, pragnienie pozostawało i muszę przyznać, że pozostaje do dzisiaj”.
Serce na nowo się wznosi i oczekuje: i wciąż poszukuje i chwyta nawet najmniejsze oznaki odrodzenia. Tak jak w nieoczekiwanym i zdumiewającym zakończeniu Serotoniny, gdzie – jak po długiej nocy cierpienia i zagubienia – dostrzega się jasność wschodu słońca: „W rzeczywistości Bóg się nami zajmuje, myśli o nas w każdej sekundzie i daje nam niekiedy bardzo precyzyjne wskazówki, które zalewają nam piersi i odbierają dech, te iluminacje, ekstazy – niewytłumaczalne, uwzględniwszy naszą biologiczną naturę, nasz status naczelnych – to niezwykle jasne znaki” (Serotonina, dz. cyt.., s. 334).
W głębi „ja” znajduje się coś, co naciska i pulsuje, by dalej pragnąć i oczekiwać, wbrew wszelkiemu zranieniu. Bolesne, pokręcone, osadzone w nerwie naszego czasu jak cierń, dzieło Michela Houellebeqca wciąż daje nam świadectwo o tym, że to coś istnieje i że pomimo wszystkiego nie umarło – istnieje, być może, rozjaśniana po kawałku, możliwość życia.
Michel Houellebecq urodził się w La Réunion (Francja) w 1956 r. Do jego głównych dzieł należą: Poszerzenie pola walki (1994; wyd. pol. 2006), Cząstki elementarne (1998; wyd. pol. 2004), Uległość (2015; wyd. pol. 2015) i Serotonina (2019; wyd. pol. 2019).
Fabrizio Sinisi, urodzony w 1987 r., jest dramaturgiem, poetą i pisarzem. Debiutował jako autor w 2012 r. sztuką La grande passegiata, wyreżyserowaną przez Federico Tiezziego. W 2018 r. wygrał Nagrodę Testoriego w dziedzinie literatury. Od 2017 r. jest etatowym dramaturgiem w Centro Teatrale Bresciano.