Serce, w którym wybucha życie
Spotkanie z GIOVANNIM SAMĄ, podczas którego „jedliśmy, piliśmy, byliśmy na rybach”, by na nowo przebudziło się serce23 lutego w mroźny słoneczny poranek przyjaciele z Ruchu na czele z księdzem Jurkiem Krawczykiem i Giovannim Samą spotkali się w Krakowie, by wykrzyczeć, że to, co widzą, pozwala im „śmiać się jak dziecko i płakać jak mężczyzna”, wyśpiewać, że życie jest i prosi o wieczność, wyśpiewać, że „nasz głos śpiewa, bo ma ku temu powód”.
Ksiądz Jurek rozpoczął spotkanie od zadania pytania każdemu z nas: „dlaczego tu przybyliśmy?”. Bo nie jest niczym oczywistym, aby jak Artur wsiąść do samolotu i przemierzyć ponad 1000 km dla jednego spotkania, nie jest niczym oczywistym, że w zawirowaniu i nie byciu oszczędzonym w trudzie, Ewa z Marcinem pokonują drogę z Rzeszowa, by po prostu spędzić razem z przyjaciółmi tych kilka godzin. Więc dlaczego ci, którzy przyjęli zaproszenie, przybyli do Krakowa?
Giovanni na to pytanie odpowiedział pytaniem: „jaką potrzebę mamy? Mnie Giovanniego interesuje bycie świętym, przeżywanie życia intensywnie”. Wojtek z kolei powiedział o swojej potrzebie fizycznej obecności towarzystwa, które pozwala mu w codziennych politycznych zmaganiach nie utracić siebie, nie utracić horyzontu, Towarzystwa, które przemienia. Piotrek, Krysia, Gosia, Daga dzielili się swoim doświadczeniem Ruchu, czym jest jego charyzmat dla ich osobistego wzrostu i jak wpływa na podejmowanie okoliczności codzienności: od spotkania z kardynałem do imprezy ostatkowej, od uwagi na drugiego człowieka po przyjacielską rozmowę z proboszczem, od pragnienia doświadczenia piękna przez dzieci w szkole (poprzez proponowane gesty: kolędowanie, spotkanie z misjonarzami) po kawę z dyrektorką. Z tych wszystkich świadectw wyłaniało się wielkie pragnienie i potrzeba pójścia w głąb, niezredukowania pragnienia do projektu, rytu, idei, ale do uchwycenia znaczenia rzeczy.
Jacek podzielił się doświadczeniem śmierci dwóch bliskich osób oraz wychodzącym z tego roszczeniem pełni znaczenia. Giovanni podjął ten temat mówiąc, że „jeśli chrześcijaństwo nie przynosi odpowiedzi na takie sytuacje, to lepiej nie być chrześcijaninem”. Stąd istotna jest świadomość tego, czego naprawdę szukam, kto mi daje odpowiedź na moje prawdziwe potrzeby.
Jarek, opowiadając o swoich ostatnich zmaganiach podjął temat poruszony przez księdza Carróna na przedostatniej szkole wspólnoty. Oschłość serca, z której w obliczu rzeczywistości budzą się tysiące „ale”. „Jak zachować tę pierwotną świeżość spotkania?” Giovanni wychodząc od doświadczenia wielu z nas pokazał jak wejście w to „ale”, w głąb siebie, pozwala zrozumieć, Kto przynosi odpowiedź i jak „napełnienie” Kimś Innym pozwala przezwyciężyć oschłość.
„Ale jak dojść do źródła na nowo? Jak nie stracić entuzjazmu? Jak nie żyć strachem?” – pytał Miłosz w obliczu świadectwa pięknego życia małego chłopca, który zmarł w opinii świętości. „Możemy żyć bez lęku, kiedy każdego dnia na nowo przeżywamy początek. Wydarzenie chrześcijańskie uprzedza wszystko. Wystarczy mieć otwarte oczy i serce”.
Nie potrzebujemy niczego więcej, metodę pokazał nam sam Jezus Chrystus. A co On robił ze swoimi uczniami? „Jadł, pił i chodził na ryby”.
W ciągu tego weekendu nie robiliśmy nic więcej jak tylko to: „jedliśmy, piliśmy, byliśmy na rybach” – czyli byliśmy razem – to tyle i aż tyle – by na nowo przebudziło się serce, „w którym wybucha życie”.