W czasach wielkiej potrzeby
We Włoszech ukazała się książka Andrei Tornielliego z księdzem Juliánem Carrónem: Dov’e Dio? [Gdzie jest Bóg]. Jest to pytanie otwierające wiele kolejnych („Ślady” nr 6/2017)„Gdzie jest Życie, które utraciliśmy, żyjąc?” – na końcu książki, która jest zapisem rozmowy księdza Juliána Carróna z Andreą Torniellim na temat chrześcijańskiej wiary w czasach wielkiej niepewności zadane zostaje pytanie, wstrząsające jeszcze bardziej niż owo tytułowe „Gdzie jest Bóg?”. Cytat z T.S. Eliota, przytoczony przez następcę księdza Luigiego Giussaniego w prowadzeniu CL, odpowiada doskonale uczuciu nostalgii oraz braku, zagubienia, których dzisiaj, rozglądając się wokół, trudno nie doświadczać.
Z sugestywną pomocą Eliota – zaledwie sześć słów i znak zapytania – sfotografowana zostaje nie tylko współczesna epoka, ale także nędzna kondycja ludzi, którzy w niej żyją, osieroconych ze wszystkiego, nie tylko z wiary, ale także z owego zawołania: „Wolność, Równość, Braterstwo”, które zapoczątkowało rozwód współczesności z transcendencją. Carrón opowiada: „Zdumiewa mnie na przykład sformułowanie de Lubaca (zaczerpnięte z Dramatu humanizmu ateistycznego), do którego powróciłem ostatnio: próby o oświeceniowym podłożu, mówiąc w skrócie, «często zachowują (…) wiele spośród wartości pochodzenia chrześcijańskiego, lecz ponieważ odcięły te wartości od ich źródła, nie zdołały utrzymać ich pierwotnej siły, a nawet ich autentycznej prawości» (Dramat humanizmu ateistycznego, tłum. A. Ziernicki, Kraków 2004, s. 85). Mówimy o rozumie, wolności, prawdzie, braterstwie, sprawiedliwości, to znaczy o tych wielkich sprawach, bez których nie ma prawdziwego życia ani spełnionego człowieczeństwa. Oddzielone od swojego źródła te wielkie sprawy «stają się (…) pustymi formami. Wkrótce są już tylko ideałem bez życia», aż wreszcie stają się «nierzeczywiste» (tamże, s. 85-86). To właśnie przeżywamy teraz”.
Można by postawić zarzut: nic nowego, jeśli pisał o tym już de Lubac w 1944 roku. Ale różnica polega na tym, że wczoraj było to profetyczne odczucie chrześcijańskiego autora, dzisiaj natomiast jest dramatyczną oczywistością dla wszystkich. I wystarczy na przykład rzucić okiem na to, co wydarza się od lat na Morzu Śródziemnym, by obok ciał wielu mężczyzn, kobiet i dzieci zobaczyć ze wstydem skorupki wielkich ideałów sprawiedliwości i braterstwa. Albo banalniej, widząc rozpaczliwą samotność, z jaką wiele rodzin przeżywało i przeżywa kryzys gospodarczy. Nie cofając się za bardzo w przeszłość, wystarcza Zło, które zobaczyliśmy w ciągu wielu albo niewielu lat naszego życia, byśmy przestali już wierzyć w cokolwiek. Jak na ironię losu, śmierć Boga pociągnęła za sobą śmierć naszych pragnień oraz naszych nadziei, a przede wszystkim naszego miłosierdzia.
Rutyna albo fascynacja. A największa strata, by dojść do tego, co dzieje się w nas, dotyczy miary czasu: jeśli nie ma jakiegoś „na zawsze”, Nieskończoności mieszkającej pośród nas, jeśli nic nie trwa, co nam pozostaje? Jest to pierwotne zranienie każdego człowieka w każdej epoce, ale naznaczone cechami naszych czasów, czasów chorej miłości, w których nawet uczucie łączące mężczyznę i kobietę, rodziców i dzieci albo przyjaciół jest nieustannie niszczone przez ponurą kronikę wypadków oraz codzienność prywatnego życia każdego z nas, która wcześniej czy później skłania do traktowania jako pewnika oraz nieuniknioności końca każdej miłosnej i konstytutywnej dla naszej osoby relacji.
„Otóż często odnosimy wrażenie, że tracimy życie, żyjąc. Jakbyśmy nie umieli uniknąć tego, by to, co na początku jest świeże, pociągające, z czasem stało się rutyną, zużywało się, tracąc swój powab. Potrzeba czegoś, co różniłoby się od nas, czegoś większego od nas. Dla człowieka tym czymś jest teraźniejszy Chrystus”.
Ostatecznie wydaje się, że księdza Juliána Carróna interesuje tylko jedno: teraźniejszy Chrystus. Jeszcze bardziej niż polemiki wobec jego osoby albo samo ponowne odczytanie historii Comunione e Liberazione, których tak czy inaczej nie unika nawet w najtrudniejszych odpowiedziach, będąc świadomym łaski otrzymanej w charyzmacie księdza Giussaniego oraz wolności proszenia o przebaczenie za błędy, które, jak to jest w każdej ludzkiej historii, mogły zostać popełnione.
„Kluczowa dla nas wszystkich jest następująca rzecz: w dniu, w którym nie uświadamialibyśmy już sobie naszej niemocy i nędzy, nie zdawalibyśmy sobie też nawet sprawy z łaski posiadania Kogoś, kto może uleczyć nasze zranienia, nie potrzebowalibyśmy już więcej Chrystusa”. Odnosi się to do ludzi, ruchów, dysydentów.
Teraźniejszy Chrystus komunikuje się poprzez „atrakcyjność życia”, jak mówi papież Franciszek, życia, jawiącego się nam jako odmienne pomimo trudności, które wszyscy przeżywają, albo poprzez „zazdrość” o takie samo życie, jak wyjaśniał ksiądz Julián swoim uczniom. By odzyskać, trzymając mocno dłoń Jezusa, pragnienia i życie dla siebie i innych. Ponieważ które czasy bardziej potrzebują Boga niż nasze, niż te, w których żyjemy?