Joshua Stancil

Joshua jest wolny

Złamane życie w wieku 25 lat. 18 lat spędzonych w więzieniu. Joshua Stancil, były didżej z Północnej Karoliny, wrócił do świata, gdzie wszystko się zmieniło. Tak jak jego życie, kiedy przestał opierać się miłosiernemu obliczu („Ślady” nr 6/2015)
Luca Fiore

Pierwsze, co zrobił po 18 latach spędzonych w więzieniu, to poszedł przytulić mamę. W drodze do domu, do Asheboro w Północnej Karolinie, jeszcze w samochodzie policji więziennej, zauważył, że świat nie był już ten sam, co 1996 roku. Na światłach rozglądnął się wokół i zobaczył, że wszyscy, którzy czekali w samochodach i na chodniku, mieli wzrok utkwiony w smartfonach. „Kiedy trafiłem do więzienia, nie było tych gadżetów”. Ameryka naprawdę się zmieniła. 11 września, wojna w Afganistanie, inwazja na Irak… Ale także Twitter i Facebook, Lady Gaga i Miley Cyrus.
Także on, Joshua Stancil, 44 lata, nie jest już tym, kim był wcześniej. Ponieważ został wyzwolony o wiele wcześniej niż wyszedł na wolność. Czytelnicy „Tracce” znają go z niektórych listów, które przysyłał z więzienia. Był jednym z bohaterów wystawy prezentowanej podczas Meetingu w Rimini, „Wyzwalać, czuwając”. W najbliższych dniach opowie o swojej historii w wielu centach kultury, jeżdżąc po całych Włoszech. A wszystko zaczęło się od stronicy książki przeczytanej przez przypadek. I nieoczekiwanej wizyty.
Życie Joshuy złamało się, gdy miał 25 lat. Pracował wówczas jako didżej w jednej z najważniejszych rozgłośni radiowych w Północnej Karolinie, WKSA w Greensboro. „Puszczałem muzykę, dowcipkowałem, robiłem to, co się robi, żeby zapewnić ludziom rozrywkę. Stałem się znany, ludzie rozpoznawali mnie na ulicy. To było to, co nazywa się u nas a big fish in a small pond (duża ryba w małym stawie), także dlatego, że Greensboro to przecież nie Nowy Jork. A jednak uderzyło mi do głowy i zacząłem myśleć, że reguły, które dotyczą wszystkich, mnie już nie obowiązują”. Sukces dla didżeja oznacza także to, że dziewczyny nie odmawiają. Tylko że stan Północnej Karoliny kilka miesięcy wcześniej zatwierdził prawo podnoszące granicę wieku pokrzywdzonych, dlatego za karalne uznano stosunki seksualne z nieletnimi. Joshua został uznany za winnego: 18 lat więzienia.

Tamta noc spędzona w milczeniu. „Zostałem katolikiem cztery lata wcześniej. W trochę dziwny sposób. Moja rodzina nie była religijna. Przez jakiś czas chodziliśmy do Kościoła metodystów, ponieważ mój brat miał przyjąć chrzest, na tym się skończyło. Stałem się agnostykiem”. Potem w college’u dzieli pokój z chłopakiem, który jest bardzo religijnym i bardzo antykatolickim protestantem. „Spędzaliśmy całe noce na rozmowach o filozofii, polityce i religii. I pewnego dnia mój przyjaciel powiedział: «Katolicy z pewnością pójdą do piekła, ale jedną rzecz na pewno potrafią robić dobrze: budować kościoły»”. Pewnego razu idą razem zobaczyć bazylikę św. Lawrensa, neogotycki kościół wzniesiony w XVIII wieku. Bardzo dramatyczne oświetlenie, ogromny krucyfiks zwisający z sufitu. Jest godzina 23.00 i kościół jest otwarty na nocną adorację eucharystyczną. „Z cienia wyłania się kapłan, który pozdrawia nas, mówiąc: «God bless you», są to słowa, które u nas wypowiada się bez zastanowienia. On tymczasem naprawdę wydaje się wierzyć w to, co mówi”. Dwójka przyjaciół wychodzi z kościoła o północy. Idą zjeść pączki i napić się kawy. „Byliśmy wstrząśnięci pięknem miejsca i tamtym człowiekiem. Usiedliśmy i resztę nocy przemilczeliśmy. Kilka miesięcy później poszedłem do tego księdza, prosząc go, bym mógł zostać katolikiem”.
Kiedy człowiek trafia do więzienia, wyjaśnia Joshua, albo porzuca wiarę, albo staje się fundamentalistą: „Mnie nie przydarzyło się ani jedno, ani drugie. Moje życie zmieniło się 29 grudnia 2002 roku, kiedy przyszli mnie odwiedzić Elisabetta i Tobias”. To nie on zabiegał o to spotkanie. Ponieważ on nikogo nie szukał. Kilka miesięcy wcześniej przeczytał fragment książki księdza Giussaniego w katolickim czasopiśmie „Magnificat”, była to stronica z Dlaczego Kościół: „Pierwotny Kościół nie czuje się więc z pewnością miejscem doskonałych ludzi”. Ta stronica była wsparciem. Próbuje się dowiedzieć, czy istnieje jakaś książka księdza Giussaniego przetłumaczona na angielski. Otrzymuje przesyłkę z kilkoma numerami „Tracce” i tomami serii „PerCorso”.
Następnie kilka tygodni później dostaje list od Elisabetty, która była wówczas sekretarką CL w Stanach Zjednoczonych: pyta, czy może go odwiedzić w więzieniu wraz z Tobiasem. „Poprosiłem o książki. Nie byłem zainteresowany CL ani poznaniem nowych osób – wyjaśnia Stancil. – Zgodziłem się, ponieważ odrzucenie propozycji byłoby niegrzeczne. Sądziłem, że przyjdą, żeby spełnić jakiś religijny obowiązek, by zrobić dobry uczynek. Tymczasem było to przepiękne spotkanie. Elisabetta natychmiast mnie objęła i pocałowała. Byli spokojni, mimo że do więzienia przyszli po raz pierwszy. Stałem się dziwnie szczęśliwy. Ale myślałem, że nie zobaczę ich już więcej”. Tymczasem spotkania trwają nadal. Przyjaźń poszerza się o innych przyjaciół Elisabetty i Tobiasa. „Jechali samochodem 4, 8, 10 godzin, by mnie odwiedzić. Byłem zadowolony, ale uważałem to tylko za formę wolontariatu. I mówiłem sobie: «To nie potrwa długo»”. W 2009 roku Joshua przeżywa silny osobisty kryzys. Życie w więzieniu jest trudne, zaczyna wszystko kwestionować. „Sądziłem, że w takiej sytuacji dadzą sobie spokój, ale tak się nie stało. Dalej byli przy mnie. W tym momencie zrozumiałem, że ja naprawdę miałem związek z tym, co robili. Interesowali się mną nie dlatego, że byłem więźniem, którego trzeba odwiedzać, nie dlatego, że musieli okazywać mi hojność. Było coś innego, co nas jednoczyło. I w pewnym momencie musiałem to przyznać. Ich oblicza były sposobem, w jaki Chrystus postanowił okazać mi swoje miłosierdzie”.

„I co się tak śmiejesz?”. W minionych miesiącach Joshua przeczytał słowa, które papież Franciszek skierował do CL 7 marca: „Uprzywilejowanym miejscem spotkania jest pieszczota miłosierdzia Jezusa Chrystusa wobec mojego grzechu”. Na początku uważał to zdanie po prostu za przepiękne słowa, bardzo sugestywne. „Potem zrozumiałem, że opisywało moje doświadczenie w więzieniu. Chrystus okazał czułość mojemu grzechowi za pośrednictwem tych przyjaciół. To jest coś, na co nie zasłużyłem. Pozostali mi wierni przez 14 lat, a ja nie zrobiłem nic, by zyskać ich zaufanie. Dla mnie obliczem miłosierdzia były ich oblicza”.

Dzisiaj Joshua jest wolnym człowiekiem, choć w wielu listach napisanych w tych latach pokazał, że był nim już od dłuższego czasu [pierwszy ukazał się w „Tracce” 2/2002 – przyp. red.]. Zauważyli to jego koledzy. „Co się śmiejesz, naćpałeś się?” – pytali. „W więzieniu ludzie wciąż narzekają. Jedzenie jest niedobre, towarzysze są źli, i strażnicy także. Wszystko jest negatywne. Jeśli nie narzekasz, od razu zostaje to zauważone. A co dopiero, jeśli powiesz coś pozytywnego. Nauczyłem się tego od moich przyjaciół z Ruchu. Mieli oni w sobie wyjątkową pogodę ducha. Także oni musieli mieć problemy, ale było jasne, że w ich życiu dominowało coś innego. Już od pierwszej wizyty to zaczęło torować sobie do mnie drogę”.
W więzieniu człowiek konfrontuje się z poczuciem winy. Ale Joshua miał bardzo nietypowe wyrzuty sumienia: „Zadawałem sobie pytanie, czy właściwą rzeczą było to, że jestem tak szczęśliwy, zważywszy na zło, które wyrządziłem. Zważywszy na wszystkie osoby, które zawiodłem. Rozmawiałem o tym pewnego razu z Teresą, Mary Ellen i Michel, Memores Domini z domu w Waszyngtonie. I Michel powiedziała mi: «Ale Jezus zbawia wszystko». Nigdy nie zapomnę tej odpowiedzi. Czy Bóg mógłby pragnąć, bym został nieszczęśliwy na całe życie? Nie, Jezus zbawia także te osoby, które zraniłem i zawiodłem”.
Wolnemu człowiekowi łatwiej jest wyjść na wolność. Psycholodzy w więzieniu mówią mu: „Niech pan teraz uważa, trudno jest przyzwyczaić się do nowej sytuacji”. Wiele osób zaczyna pić i wystarczy błahostka, jakaś kłótnia, by znów wrócić do paki. „Dziękuję wam za radę, ale nie musicie się obawiać. W ciągu ostatnich 14 lat nie byłem sam, gdyby to nie była prawda, mielibyście rację, ostrzegając mnie”.
Jaki ma pomysł na życie były didżej i więzień? „Zapisałem się na uniwersytet, który porzuciłem, by pracować w radiu. Dla mnie jest to ważne. Chciałbym zostać nauczycielem i pracować z więźniami. Chciałbym zwrócić część tego, co otrzymałem. Ale cokolwiek będę robił, chcę, by miało to znaczenie. Chcę być poważny, jak przyjaciele, których spotkałem. Oni wiedzą, dlaczego żyją, wiedzą, co ożywia ich dni. A to nie znaczy, że nie potrafią cieszyć się życiem albo zrobić sobie dobrego hamburgera”. A jednak nie wszystkie rany się zabliźniły. Przeszłość nie jest jeszcze całkowicie przeszłością. Brat, na przykład, w ogóle się do niego nie odzywa. „Nigdy nie zrobił niczego złego w życiu. Być może więc nigdy nie doświadczył wyzwolenia takiego jak ten, kto wie, że zostało mu przebaczone”. Tutaj Joshua cytuje księdza Giussaniego: „Najtrudniej przyjąć przebaczenie, ponieważ jest ono ucięciem u korzeni naszej zarozumiałości”. I dodaje: „Wiem to dobrze, ponieważ długo stawiałem opór. Ale kiedy ustąpiłem, było to naprawdę wyzwalające. W takiej chwili wiem, że jestem naprawdę kochany”.